Lepsze wrogiem dobrego

Dzisiejszy post nie będzie dokładnie recenzją dopisanych do zamkniętej trylogii o Greyu dwóch książek - mam na myśli powieści Grey oraz Mroczniej, których narratorem jest Christian.
Historia została zamknięta trzecią częścią. Nawet jeśli niektóre kwestie nie były wyjaśnione od razu (np. to, że Grey zjawił się w sklepie, w którym pracowała Anastasia), to odpowiedzi przyniosły następne powieści. Grey był doskonałym bohaterem dopasowanym do formy, jaką przyjęła E.L. James - pozbawiony swojej narracji, tajemniczy, pociągający i nieco przerażający. Doprawdy nie wiadomo, dlaczego Ana mu zaufała. Aha - po to, żeby akcja mogła się wydarzyć. 
Kobiety lubią tajemniczych bohaterów - i dlatego napisałam już wcześniej, że to nie narratorka jest główną bohaterką powieści - staje się nią dopiero w trzeciej części. Głównym bohaterem dwóch części trylogii jest tytułowy Grey - i bardzo dobrze jest to rozegrane.
Autorka uległa ponoć namowom czytelników i postanowiła przepisać dwie książki - 50 twarzy Greya i Ciemniejszą stronę Greya z perspektywy męskiego bohatera. Przypomina mi się wtedy historia J.K. Rowling, która chciała uśmiercić Harry'ego, ale nie zrobiła tego za namową czytelników. Efekt jest co najmniej dziwny (myślę o scenie z przedsionka zaświatów) - każdy, kto czytał wie, że trzeba było chłopaka uśmiercić. Nie znam innych przykładów takiego ulegania czytelnikom, ale te dwa pokazują, że dla powieści nie wynika z tego nic dobrego.
Wracając do historii napisanej z perspektywy Christiana. Nagle widzimy połamanego doświadczeniami człowieka, który nie daje sobie rady z obsesją kontroli - ale to drugie widać już było wcześniej. Nikt przecież nie miał wątpliwości, że nagłe oświadczyny i szalone tempo ożenku miały być środkiem do osiągnięcia większej kontroli nad Aną. Nie widzimy już pociągającego, szalenie seksownego faceta, a chyba taki jego wizerunek miał być celem autorki. Wiemy o nim za dużo na etapie zakochiwania się w Anie, choć niewiele więcej niż po przeczytaniu Nowego oblicza Greya. Wniosek: te książki były niepotrzebne.
Z drugiej strony, co jest istotne, są to książki dobre, a dla odbiorcy nawet bardziej znośne przez wyeliminowanie gadki o podświadomości i "wewnętrznej bogini" Anastasii. Poza tym, co też już podkreślałam, Anastasia jest nijaka, jest tylko tłem dla Greya i jego dynamicznej postaci. Napisanie książki z jego perspektywy kazało autorce dużo lepiej się do niej przygotować - musiała się czegokolwiek dowiedzieć o pracy i otoczeniu Christiana, choć według mnie tego wciąż jest za mało - ten bohater żył nowymi technologiami i kontrolą, jaką dawał mu sprzęt - za mało w tych książkach jest jego pracy. Właśnie - książki napisane z perspektywy Christiana nie są typowym romansem czy nawet powieściami erotycznymi. Skłaniają się w kierunku powieści psychologicznej, choć oczywiście nie realizują w pełni jej założeń. I doprawdy nie ma w nich uzasadnienia dla uczucia, jakim Christian zaczął darzyć Anę. Wydaje się to zgoła przypadkowe - ot tak, bo zachowuje się inaczej, niż do tego przywykł.
Na plus postrzegam rozszerzenie opisów relacji Christiana z pracownikami - zwłaszcza z Andreą i Taylorem, choć tego wciąż jest mało. Pisałam już chyba, że jestem zachwycona konsekwencją w napisaniu postaci Taylora? Cieszę się, że te dwie książki tego nie zaburzają. 
Oczywiście uważny czytelnik zauważy drobne niekonsekwencje fabularne - na przykład to, że w Ciemniejszej stronie Greya Ana zabiera swoją teczkę "dossier" do pokoju na górze, a w Mroczniej Christian odkłada ją do szafki czy fakt, że po pokazie sztucznych ogni na balu charytatywnym główni bohaterowie wymieniają uwagi na temat tego, że Taylor z trudem znosi takie pokazy (wiemy, że ma wojskowe doświadczenia), a nie ma o tym słowa w Mroczniej. Niektórzy zarzucali autorce, że większość powieści opiera się na skrótach klawiszowych Ctrl+C, Ctrl+V, ale nie wyobrażam sobie, jak mogłoby to inaczej wyglądać - dialogi musiały być przepisane.
Mam jednak znaczne uwagi do tłumaczy. Pierwotne wersje tłumaczyła Monika Wiśniewska, natomiast Greya i Mroczniej Katarzyna Petecka-Jurek w duecie najpierw z Pawłem Korombelem, a przy drugiej części z Radosławem Madejskim. Monika Wiśniewska zdecydowała się na pewne rozwiązania - choćby to, że laska - narzędzie chłosty, jest laską właśnie i dziwi mnie, że tłumacze Greya zmienili ją na trzcinkę, po to, żeby w Mroczniej - znów była laską. Podobna niekonsekwencja, dość irytująca, występuje w żartach opartych na nazywaniu Charliego Tango śmigłowcem/helikopterem. M. Wiśniewska zdecydowała, że żart ten opierać się będzie na użyciu polskiej nazwy - uważam, że należało się tego trzymać, nawet jeśli nie było to do końca uzasadnione (specjaliści nie upierają się przy tym, że jedyną poprawną nazwą jest śmigłowiec). Zatem w tłumaczeniu Wiśniewskiej jest konsekwencja - Christian irytuje się, gdy Elliot (w Ciemniejszej...) nazywa Charliego Tango helikopterem, natomiast w Mroczniej nagle Elliot używa słowa "wiatrak".
To dobre powieści, lepsze od pierwowzorów, ale kolejny raz zapytam - po co było je pisać? Podkreślę raz jeszcze - siłą 50 twarzy Greya jest fascynacja, tajemnica i erotyzm. Tej tajemnicy jest coraz mniej w Ciemniejszej stronie Greya - Ana na przykład podsłuchuje rozmowę Christiana z Eleną czy pod koniec powieści z jego matką. Christian też przyznaje jej się, że umył Leilę, czytelnik nie musi przy tym być. Przyznaje jej się, pokazując zebrane na jej temat dane, że nie pojawił się przypadkowo w sklepie z narzędziami, a Audi A3 było prezentem wynikającym z umowy, a nie dodatkiem do gratulacji. Czy wreszcie w Nowym obliczu przyznaje, że bezpośrednio nie interweniował w sprawie jej awansu, ale zablokował przyjęcie do SIP nowych pracowników. Rozumiecie? Musiał dojrzeć do ujawniania pewnych kwestii. Zachowanie Christiana było fascynujące i dziwne, ale pokazanie go bezpośrednio spłaszczyło tego bohatera. 
Chcę w tym miejscu nawiązać jeszcze do konstrukcji dobrego bohatera. Czytelnik lubi czytać o kimś, kto ma pasję. Wolimy bohaterów, którzy są jacyś, a nie nijacy. Zazwyczaj są to główni bohaterowie - ot, wspomnieć Harry'ego Pottera czy bohaterki z młodzieżówek Amy Harmon - Josie jest pianistką, Blue rzeźbiarką itp. Warto tu też wspomnieć Jane Eyre - silna, konsekwentna... i utalentowana plastycznie. Książka traci, gdy bohater jest przeciętny - jak choćby w Making Faces (znów Amy Harmon). E.L. James dokonała ciekawego przesunięcia - korzystając z narracji pierwszoosobowej (jakże uzasadnionej, w końcu to powieści erotyczne), przedstawia pełnego pasji bohatera, któremu na początku nie daje się wypowiedzieć. Wiele spraw ujawnionych jest dopiero pod koniec drugiej i w trzeciej części, ale doskonale zazębiają się z wcześniejszymi strzępkami informacji. Według mnie zagranie super.

E.L. James, Grey, tłum Katarzyna Petecka-Jurek, Paweł Korombel, 2015
E.L. James, Mroczniej, tłum. Katarzyna Petecka-Jurek, Radosław Madejski, 2017

Komentarze