Historia Kopciuszka po raz enty, czyli "Ciemniejsza strona Greya" i zakończenie trylogii

Druga część opowieści o związku Greya i Anastasii jest zupełnie inna, jaśniejsza - w przeciwieństwie do sugestii w tytule, choć dziewczyna ma się w niej dowiedzieć o Christianie wielu "mrocznych" rzeczy - między innymi o jego kompleksie Edypa i zespole stresu pourazowego. Pozna panią Robinson, świetnego doktora Flynna i zmierzy się z Leilą. Sporo tego - to dobrze - dzięki temu fabularnie druga część jest stokroć lepsza od pierwszej. Druga część, kończąca się zaręczynami, miała kończyć całą powieść. Plany trzeciej części powstały na etapie przygotowywania do druku drugiej. Dlatego też trzecia część jest najbardziej oddzielna, a druga - wyjaśniająca i zamykająca. Autorka najwyraźniej dopisała kwestię Barneya, który znalazł "coś" na komputerze Jacka Hyde'a i samo zakończenie, kiedy były szef Any rzuca cień na szczęśliwych narzeczonych.
Christian w drugiej części zaczyna się choć trochę komunikować z Aną. Nie jest mu łatwo się przyznać, co do niej czuje, ale autorka, jak już wiemy z pierwszej części, zna sporo sposobów na to, by użyć innych słów i czynów jako substytutu wyznania miłości. Mniej w tym wszystkim tajemnicy i strachu przemieszanego z podekscytowaniem, choć Christiana cały czas trudno nazwać sympatycznym bohaterem. W końcu miał być męski i seksowny - to bóg seksu, a nie kumpel. Odkrywanie przeszłości Christiana - przez prolog zawierający opis jednego z jego koszmarów, jego wyznania, opis fizycznego bólu, odczuwanego przy próbie dotyku torsu - to wszystko dobrze się z sobą komponuje. Mamy porywczego kontrolera, który ma zbyt dużą władzę i który walczy sam z sobą. Idealny bohater dynamiczny, który zmienia się i zaczyna mówić. Choć nieco poniewczasie, ale robi postępy. Czytelniczka wie o nim dużo więcej - w końcu ma być mężem Anastasii i nie może już być taki onieśmielający.
Zmiany dokonujące się w Christianie kontynuowane są w trzeciej części powieści, którą - co się odczuwa - autorka dopisała jakby po czasie. Wątki łączące z pierwszą i drugą częścią są wyciągane nieco na siłę, choć sama zaplanowana fabuła, której nareszcie Ana jest główną bohaterką, nie jest zła. Christian uczy się tego, jak być w związku i dawać Anie nieco swobody. Wciąż ma problem z tym, żeby się z nią komunikować, ale ostatnie sceny w książce pokazują, że zaczyna rozumieć, o co chodzi w rozmowie i byciu razem.
Na fali czytelniczej fascynacji Greyem autorka napisała jeszcze dwie książki - Grey oraz Mroczniej - pierwszą i drugą część romansu, tyle że przepisaną z perspektywy Christiana. Może pokuszę się na osobny wpis na ich temat, ale już teraz mogę zaznaczyć, że rzucanie światła na postać Greya może i ociepla jego wizerunek, ale pozbawia tej tajemniczości, którą udało się tak doskonale zbudować w pierwszej części. Już w drugiej części bohaterowie zaczynają z sobą rozmawiać i wydaje się, że o ile przepisanie pierwszej miało jakikolwiek sens, o tyle przepisanie drugiej - już niekoniecznie - w końcu Anastasia dowiaduje się wystarczająco dużo od samego Christiana. Więcej chyba nie trzeba, bo książka zaczyna się robić przegadana.

W Ciemniejszej stronie Greya czytelnik trafia na relację snu, w którym Ana spotyka samą siebie, wyglądającą jak Leila. Ana-Leila rozmawiają w następujący sposób:
"-Kim jesteś?
-Jestem nikim... A kim ty jesteś? Ty też jesteś nikim...?
-No to jesteśmy dwie. Nic nie mów, wyrzucą nas, wiesz..."
Jestem niesamowicie zła na tłumaczkę, że nie tylko nie obdarzyła tego fragmentu przypisem (w Polsce twórczość Emily Dickinson nie jest przecież powszechnie znana), ale także że nie użyła jednego ze znanych tłumaczeń tego wiersza. Czytelnik dostał więc tłumaczenie dosłowne, robocze, spłaszczające fakt, że Anastasia, studentka literatury brytyjskiej musiała ten tekst znać:
"Who are you?
Are you nobody, too?
Then there's a pair of us -don't tell!
They'd banish us, you know."
W tłumaczeniu Artura Międzyrzeckiego, wykorzystanym w Innej Blue przez Marcina Machnika brzmi on tak:
"Ja jestem nikt! Kto jesteś ty?
Czyś także nikt? Co za spotkanie!
Jest nas więc dwoje, ale milcz:
Skazano by nas na wygnanie!"
Tłumaczenie poetyckie Międzyrzeckiego nie pozostawia wątpliwości, że to wiersz. Fakt ten zupełnie straciła tłumaczka Greya. Zadaję sobie pytanie: dlaczego? Czy nie zauważyła, że to cytat? Czy specjalnie pominęła intertekstualizm? Ze słynnej angielskiej XIX-wiecznej poetki? To tak, jakby ktoś, kto tłumaczy polską powieść na inny język nie zauważył cytatu w słowach bohatera zastanawiającego się "czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?"
I tu pojawia się moje kolejne pytanie: ilu takich cytatów tłumaczka nie zauważyła lub ile zignorowała? Czy był to jednorazowy przypadek i jednorazowe pominięcie, które akurat bez problemu wychwyciłam? Czy było ich więcej? Mam nadzieję poczynić kiedyś w końcu wpis o powiązaniach między Greyem a Jane Eyre - wydaje mi się, że w wielu przypadkach tłumaczka ignorowała te nawiązania, choćby pomijając podczas tłumaczenia fakt, że Rochester nazywał Jane wróżką, co w Greyu jest zmienione na czarownicę. Domyślam się, że u podstaw obu tych leksemów leżało słowo witch. Nawet jeśli do kontekstu pasowała bardziej czarownica, to wypadałoby to umotywować. W Greyu leżą potężne pokłady intertekstualne, i jest doprawdy fatalnym zjawiskiem pozbycie się ich w polskiej wersji.

E.L. James, Ciemniejsza strona Greya, Nowe oblicze Greya, tłum. Monika Wiśniewska, 2012

Komentarze