Dlaczego przeczytałam Hobbita, czyli stosik wstydu

Jestem z siebie dumna, ale to dopiero dojechanie do podnóża góry. Wspinaczka niebawem się zacznie. Jako że Hobbit nie był u mnie w szkole lekturą, przeczytałam go dopiero teraz, w ramach zadania, którego podjęliśmy się razem z mężem. Ale tu musimy się cofnąć w czasie o... bagatela 7 lat.

W 2014 roku, przy okazji szykowania mojego własnego wesela, siostra w porę przypomniała mi o apelu do gości, by nie kupowali nam kwiatów, tylko książki. W naszej sytuacji wydawało się to tak oczywiste, że aż pacnęliśmy się w głowy, dlaczego nie pomyśleliśmy o tym wcześniej. Przygotowaliśmy stosowną listę i gdy ktoś pytał, co chcemy dostać, udostępnialiśmy ją i goście wykreślali książki, które zechcieli nam sprezentować.Tym sposobem uzupełniliśmy naszą biblioteczkę o bardziej (Przeminęło z wiatrem, Rodzina Połanieckich) i mniej (Ogród Afrodyty, Wybór Zofii) klasyczne pozycje, z których, niestety, część leży nieprzeczytana. Do takich należy Władca pierścieni, sztandarowy przedstawiciel gatunku, do którego oboje z mężem podchodzimy jak do jeża. Z założenia nie czytam fantastyki, mierzi mnie to, za bardzo sobie wizualizuję i spać później nie mogę. Uwielbiam Harry'ego Pottera, ale nie oszukujmy się - to jest wersja soft i prawdziwy fantasta (tak badacz, jak pisarz) nie nazwie tej serii fantastyką, raczej powieścią przygodową z elementami fantastycznymi. Tu jest klasyka gatunku fantasy, którego nie rozumiem.

Zatem kiedy ja zaczęłam czytać genialne Małe życie, mąż postanowił przełamać swoją niechęć i sięgnąć po Władcę pierścieni. Pomyślałam, że zacznę zaraz po nim, żebyśmy mogli sobie pogadać. Brr... czuję dreszcze, bo po prostu boję się tej książki na takim poziomie, na jakim boję się horrorów. Mąż jednak czytał kiedyś Hobbita i zasugerował, żebym zaczęła od tego wprowadzenia. Co mnie ta książka zmęczyła, straszyła, zniechęcała - wiele by opowiadać. Ale przeczytałam i teraz mój mózg odpoczywa teraz przy Szostaku. Zamierzam jednak zebrać się i niebawem zacząć czytać Władcę pierścieni. Obawiam się jednak, że będzie to projekt czytelniczy niezwykle rozciągnięty w czasie z uwagi na potrzebę odpoczynku od fabuły. Trzymajcie za mnie kciuki.

J.R.R. Tolkien, Hobbit, tłum. Paulina Braiter, Warszawa 2014.

Komentarze