"Kiedy odszedłeś", czyli dlaczego Lou nie mogła żyć życiem Willa


Nie dziwię się, że większość odbiorców była zawiedziona kontynuacją losów Lou Clark. Powodów jest kilka. Jeden, który wydaje się całkowicie uzasadniony, to załamanie porażającego realizmu, który miała w sobie powieść Zanim się pojawiłeś. Owszem, można mieć sporo szczęścia, spadając z dachu, ale w odniesieniu do pierwszej części, która zresztą miała być niekontynuowaną, samodzielną książką, jest to dość dziwaczny pomysł inicjowania akcji. Drugi wątek, który jest nieco odrealniony, to pojawienie się Lily i wszystko, co się z nią wiąże, a to w przybliżeniu 50% książki.
Jednak zarzuty czytelników dotyczą także tego, że książka nie jest romansem. Hej, to dobrze, bo przecież ona musiała być powieścią innego gatunku. Ciekawie podsumowuje ten problem wyszukiwarka Google, w której pierwsza część nazwana jest romansem, a druga - powieścią o życiu rodzinnym. Wydaje się to bardzo dobrym "oznaczeniem" gatunkowym książki, której głównym tematem jest radzenie sobie z żałobą. Lou czuje na sobie brzemię, które zostawił jej Will z przekonaniem, że dziewczyna musi zacząć żyć inaczej niż dotychczas. Jednak Lou dobrze się czuła w swoim życiu i usiłowanie życia inaczej było... właśnie usiłowaniem. Złamana żałobą dziewczyna nie chce samotnie podróżować i trudno jej się dziwić, że nie zadomowiła się w londyńskim mieszkaniu kupionym za pieniądze Willa. To nie był jej plan na życie, tylko jego.
Widzimy Lou prawie dwa lata po śmierci Willa. Wszystko, co się dzieje wokół niej, dziewczyna zestawia z nim, obwiniając się za to, że tkwi w miejscu, którego zmarły mężczyzna nie chciałby dla niej. Lou poznaje Sama, który wydaje się dla niej idealnym partnerem, jednak to dla niej jeszcze za mało, żeby zaczęła myśleć o sobie bez kompulsywnej perspektywy Willa. I tak ciągle, na każdej stronie, tylko Will, Will, Will. Autorka wykonała świetną pracę nad tym, żeby książka nie sprawiała wrażenia na siłę trzymającej się relacji bohaterów z pierwszej części, a o to było nietrudno. To książka o Lou, która sobie nie radzi, nie umie myśleć o sobie i nowym związku, bo gdy zamknie oczy, widzi Willa. To szalenie mocne i wiarygodne, a przy tym dalekie od przegadania. 
Kiedy odszedłeś jest, podobnie jak Zanim się pojawiłeś, książką pełną emocji. Jednak to przede wszystkim zupełnie inna powieść, której nie można porównywać z pierwszą. Niby kontynuacja, ale wydaje się, że trafiająca w zupełnie inne emocjonalne punkty czytelnicze. Dlatego wielu uznaje, że rozminęła się z oczekiwaniami czytelników. 
Powieść, podobnie jak pierwsza część (mimo wyraźnej słabości wątku Lily), ma kilka wbijających w fotel fragmentów. Przyznaję, że największe wrażenie na mnie wywołał moment, kiedy Lou, pogubiona w swoich uczuciach wobec Sama, zastanawia się, czy zdradza Willa, bo po uświadomieniu sobie znaczenia tej myśli dochodzi do wniosku, że to może właśnie zdradza Sama, myśląc wciąż o Willu. Było to szalenie emocjonalne i do bólu realne.

Zakończenie opowieści o losach Lou w książce Moje serce w dwóch światach.

Jojo Moyes, Kiedy odszedłeś, tłum. Nina Dzierżawska, 2015

Komentarze