Doświadczyć życia przez śmierć - "Ślady"

To było moje drugie podejście do tej książki i chyba wiem, dlaczego nie udało mi się wtedy jej skończyć. Ślady Małeckiego wymagają poświęcenia im czasu i uwagi, czytanie po rozdziale dziennie sprawia, że trudniej zauważyć subtelną sieć połączeń pomiędzy bohaterami poszczególnych części, które stanowią osobne miniatury literackie. 

To książka o śmierci. Brutalnej, powolnej, spodziewanej, ale częściej zaskakującej tak otoczenie, jak również umierającego. O śmierci, której obraz będzie prześladował obserwatora do końca życia, o tym, co pozostawia po sobie moment śmierci innych ludzi. Tytuł tej powieści pochodzi od jednego z rozdziałów, którego bohaterka przygląda się śladom hamowania na drodze, które zostają po wypadkach samochodowych, ale jest dużo bardziej uniwersalny. Towarzyszenie śmierci i lub doświadczenie utraty pozostawiają w człowieku ślad, przez który już nic nie będzie takie samo. Każde inne przeżycie będzie postrzegane przez pryzmat tamtego jednego. Małecki wysuwa w tej książce wniosek, że śmierć innych jest doświadczeniem o największej mocy kształtowania życia. Ten paradoks jest obudowany pięknym sposobem literackiego wyrazu, do jakiego już przyzwyczaił odbiorców autor. Książka absolutnie piękna i głęboko przemawiająca do czytelnika, choć Rdza wciąż jest według mnie numerem jeden.

Jakub Małecki, Ślady, wyd. SQN, Kraków 2016

Komentarze

  1. Wszyscy zachwycają się Małeckim, a ja jeszcze nie przeczytałam żadnej jego książki... Zapiszę sobie ten tytuł na liście "do przeczytania", ale zabiorę się za nią dopiero jesienią, ze względu na fakt, że teraz mam ochotę na lżejsze lektury :)
    ~ Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij od Rdzy lub Dygotu. To kwintesencja jego pisania. Prosty język + ogrom emocjonalności w oszczędnych słowach. Magia, absolutna magia kształtowania rzeczywistości językiem. Małecki ma zdecydowanie swój, bardzo rozpoznawalny styl. Zobaczysz fragment tekstu i wiesz, że to on. Absolutnie skoncentrowana, nasycona i świadoma językowo proza. Ja zaczęłam nietypowo, bo od "Nikt nie idzie", ale to "Rdza" zrobiła ze mnie jego fankę. Do tej pory pamiętam takie szczegółowe obrazy, które były opisane jako oczywiste i zwyczajne, a przecież były najeżone emocjami po brzegi, jak kupienie drugiej pralki, bo w tej starej chłopiec chowa różne rzeczy, żeby były bezpieczne.

      Usuń

Prześlij komentarz