Hej, było ok! - kolejny romans? Naprawdę? "Współlokatorzy" Beth O'Leary

Już myślałam, że na tym świecie w kategorii romansowej, wydawane są wyłącznie erotyki. A jednak spotkało mnie miłe zaskoczenie. Po tym, jak przeczytałam nie najgorszą książkę Zanim Cię zobaczę, dowiedziałam się, że jest ona porównywana do Współlokatorów. I proszę bardzo, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że do połowy było całkiem sympatycznie.

 

Później przestaje być aż tak sympatycznie, bo Autorka wzięła sobie na cel dorzucić do fabuły wampira energetycznego czy szaleńca raczej, ale i tak, w ogólnym rozrachunku, było OK.

Zatem, od początku. Pierwsza połowa książki, bo to na niej chcę się skupić, kipi tak pozytywną energią, że powieść może być prawdziwym poprawiaczem humoru na równi z czekoladą Milką bez dodatków. Naprzemiennie prowadzona narracja pasuje tej książce jak mało której, oboje głównych bohaterów to sympatyczni ludzie, którzy mają swoje pasje, przyzwyczajenia i dziwactwa. Ani Leon, ani Tiffy, nie są papierowi. Autorce udało się także umiejętnie wpleść mocnych bohaterów drugoplanowych (Richie, Mo, Gerty), a także świetnych bohaterów tła (pan Prior, Holly). Negatywny bohater jest praktycznie jeden i przez pierwszą połowę książki prawie siedzi cicho, co mu się chwali. 

Wątki poboczne, które nie są nachalne - praca Tiffy i zaangażowanie jednego z pacjentów Leona, relacje Leona z matką - są napisane w punkt, wspierają główny tor fabularny, ale nie są błahostkami, które łatwo można usunąć. Wszystko skleja się w spójną całość, nawet jeśli w drugiej połowie książki Autorka trochę poszalała z wątkiem psychologiczno-traumatycznym, to nie była w stanie zepsuć całości. Na szczęście.

Jeśli szukacie lekkiej książki, w których bohaterów naprawdę coś łączy, a napięcie erotyczne aż kipi, choć daleko mu do pornograficznej dosłowności, to może być książka dla Was. 

Beth O'Leary, Współlokatorzy, tłum. Robert Waliś, wyd. Albatros

Komentarze