Czy nie zapomnimy Addie LaRue?

Książka, która przyćmiła premierę Rozmów z przyjaciółmi, którą wielu czyta i o której mówi połowa użytkowników bookstagrama i która skusiła mnie sygnałami, że jest daleka od popularnego nurtu erotycznego, nieoczywista i ma rozciągniętą, nienachalną ekspozycję. Jakżebym zatem mogła jej nie ulec?


W Niewidzialnym życiu Addie LaRue jest odczuwalna nuta nostalgii za klasyczną literaturą. Jest to nuta, która snuje się i uwodzi czytelnika. Jest w niej olbrzymia doza intertekstualizmu związanego z motywem faustowskim, ale także tajemnicy i przyciągania między bohaterami, jak w Mistrzu i Małgorzacie. Wydaje się nawet, że to powieść Bułhakova jest w pewnej mierze pierwowzorem zarysu fabuły. Podobieństwo Cienia/Luca i Wolanda jest uderzające. 

Jest to książka, którą lekko się czyta i do której chce się wrócić. Obszerna powieść, na którą autorka miała pełen pomysł i długo utrzymywała go w tajemnicy. Postacie, które mają być tajemnicze, są takie nie tylko dla bohaterki, tytułowej Addie, ale także dla odbiorcy. Cała fabuła opiera się na napięciu pomiędzy pragnieniem pełnego przeżycia egzystencji, bycia kochanym, zapamiętanym, wyrwania się z małej miejscowości, nieodtwarzania odwiecznej roli społecznej matki i gospodyni a tym, jak z tych pragnień zakpił los w postaci złego boga, jakim jest Cień. Przy całym poczuciu, że pragnienie nieśmiertelności i szukanie miłości wśród śmiertelników jest w literaturze czymś wtórnym, Autorce udało się uniknąć błędów, jakimi obarczony był popularny Zmierzch. Bohaterka, której ciało przestało się starzeć, która, jak sama dostrzega, przestała być człowiekiem, dojrzewa emocjonalnie, zyskuje ogromne pokłady cierpliwości, dozy obojętności wobec świata, dawki dystansu wobec uczuć. Wydaje się zmarnowana, ale dalej brnie w tę dziwną umowę, jaką zawarła w dniu, który wyobrażała sobie jako początek cierpienia rodem z koszmaru. Z jednego koszmaru wchodzi w drugi, a odbiorca chce więcej.

Autorka cudownie zaznaczyła niewielkimi punktami fabularnymi uciekający czas, wydarzenia, ludzie, miejsca - to wszystko jest w tej książce obecne w sposób tak oczywisty i banalny, a przy tym niesamowicie prawdziwy. Historia Addie, która szuka bliskości, a jednocześnie jest sama sobie sterem i statkiem, to przede wszystkim doskonale skonstruowana fabularnie powieść. Wspomniałam już o nietypowej, zaplanowanej na stopniowe odkrywanie ekspozycji, która zostawia drobne sznurki, za które narratorka pociągnie za kilkadziesiąt, a nawet kilkaset stron. Nie wspomniałam jednak jeszcze o lubianej i uwodzącej retrospektywie, ludzkiej niedoskonałości bohaterów, napięciu pomiędzy tym, co dobre, złe i wszystkim innym, co mieści się na skali szarości, jak choćby między strachem a innymi silnymi emocjami, takimi jak pożądanie.

Napisałam, że książka jest daleka od erotyzowania. Jest, na szczęście. Co nie zmienia faktu, że to książka o poszukiwaniu miłości i zetknięcie się Addie z miłością cielesną jako substytutem uczucia wydało się w przypadku tej historii nieuniknione. To także książka o uciekaniu od przeznaczenia, tworzeniu się historii na naszych oczach i nieświadomości, że to właśnie tu i teraz dzieje się coś, o czym będą mówić pokolenia. To wreszcie książka o sztuce, która sama jest sztuką, stworzoną odważnie i z rozmachem. Powieść, której czytając, nie chcemy kończyć. Zakończenie dość banalne, ale z lekkim zadziorem, na szczęście. Życzę sobie i Wam wszystkim więcej takich książek.

Aha. Wydaje się, że to powieść raczej dla odbiorcy dość młodego, wtłoczona przez wydawcę w gatunek new/young adult i stylem najbardziej zbliżona do tego typu literatury.

V.E. Schwab, Niewidzialne życie Addie LaRue, tłum. Maciej Studencki, Wydawnictwo Poznańskie/We need YA, 2021

Komentarze