Jeśli zaczytywaliście się w Gulaszu z turula Krzysztofa Vargi i spędziliście wiele godzin na czytelniczych podróżach z Andrzejem Stasiukiem, dodatkowo lubicie snucie historii okraszone inteligencją w stylu Jerzego Pilcha i powolny ton wypowiedzi jak u Wiesława Myśliwskiego, to ta książka jest dla Was.
Szajka L. Grendela jest głęboko zaawansowaną analizą wszechświata, jaki stworzyli konformiści, by przetrwać w zmieniającym się świecie i uciec szaleństwu oraz radykalizmowi. To snuta opowieść opierająca się zwartej fabule, gdzieś obok bohaterów, a nie wewnątrz nich, wypowiadana głosami innych ludzi. Tych głosów jest tu sporo, ale żaden się nie przebija, tak jak żaden nie miał imponującego życia bohatera literackiego.
Oto sprawa zabójstwa, oto metonimia sądu i peryfraza najeźdźcy, oto historie ojców i synów, nigdy swoje własne. Mnogość bohaterów i historii przedstawionych w tej książce służy jednemu celowi - zachowanie tradycji, ciągłości myślowej, a nawet zgoda na postęp zależą w dużej mierze od liczby spotykanych szarych ludzi, którym zależy na pozostaniu szarymi, a najlepiej przezroczystymi. Ta książka to traktat o egoizmie mainstreamu, przypadkowości wyborów i miejsc, pewnej bezwładności słabych charakterów i samookreślaniu przez oportunizm. Bohaterowie nie wyróżniają się niczym szczególnym, na dobrą sprawę mylą się odbiorcy, w tak podobne uwikłani są sprawy. Pokazują, że to nie oni są ważni, ale trwałość małomiasteczkowej myśli. To nie bohaterowie tworzą tę książkę. To opowieść o małym miasteczku słowacko-węgierskiego pogranicza i to ono samo w sobie jest jego głównym bohaterem. Genialne rozłożenie akcentów i prowadzenie odbiorcy po meandrach egoizmu, braku heroizmu i pewnej koniecznej do przetrwania błahości jednym czytelnikom może się spodobać, a innych nużyć. To nie jest opowieść wartkiej akcji, tylko historia tła, na którym mogłaby toczyć się jakaś akcja. Jeden z wymienianych na kartach tej książki uczestnik wydarzeń opisany jest w ten sposób:
"Jeśli więc wcześniej mówiłem, że (...) zawsze jedną nogą stał po stronie postępu społecznego, to muszę dodać, że gdyby urodził się z sześcioma nogami, każdą z nich stałby gdzie indziej" (s. 54-55).
Właśnie takie są postacie tworzące tę pełną błyskotliwych uwag książkę. Wypowiadają się na temat innych, oceniają, sami broniąc się przed jakimkolwiek społecznym zaangażowaniem. Zachowanie status quo własnego podwórka jest najważniejsze w kontekście burzliwych przemian pogranicza.
Za książkę dziękuję wydawnictwu
Lajos Grendel, Szajka, tłum. Miłosz Waligórski, Biblioteka Słów, Warszawa 2020.
Komentarze
Prześlij komentarz