"Życie i śmierć. Zmierzch opowiedziany na nowo" - co to w ogóle miało być?


Wiem, że to miał być żart, puszczenie perskiego oka do czytelników i forma rozprawienia się z archetypem delikatna dziewczyna spotyka potężnego mężczyznę. Jednak Życie i śmierć jest książką dziwną, tak jakby nie była napisana, tylko właśnie opowiedziana, przytoczona, streszczona czy jak to inaczej nazwać.
Bella była irytującą malkontentką i niezdarą, ale było to do przeżycia, bo była dziewczyną. Potykający się chłopak, który zostaje narratorem opowieści miłosnej jest... lichy. Co ciekawe, Meyer udowodniła, że nie jest dla niej problemem stworzenie wiarygodnej (dla nastolatek) narracji młodego mężczyzny (ot, choćby piękna, jakże bolesna narracja Jacoba w Przed świtem czy całkiem udane spojrzenie Edwarda w Midnight Sun), jednak Beau chyba się nie nadawał. Nawet do czegoś, co miało być żartem czy dekonstrukcją. Mam w związku z tą książką dużo do zarzucenia Autorce. Po pierwsze fatalne rozłożenie akcentów damsko-męskich. Edythe jest wiarygodną dziewczyną, natomiast Beau... też jest dziewczyną. Udało się oddzielić Edythe od Edwarda, natomiast nie udało się stworzyć samowystarczającego Beau. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, Beau nadal jest Bellą, gotującą dla ojca obiady.
Odbiorca miał znaleźć w tej książce konstatacje czy dialogi, których zabrakło w pierwotnej wersji. Naprawdę? Ktoś coś tu znalazł? Znalazłam dwa ciekawe (śmieszne) fragmenty. Pierwszy z nich to wypowiedź Edythe, która mówi do Beau: "odcień twoich włosów jest identyczny z kolorem sufitu inkrustowanego drewnem tekowym w pewnym klasztorze, w którym kiedyś mieszkałam". Jest to dobre o tyle, że porównania wampira powinny chyba odbiegać od standardowych ludzkich skojarzeń. Drugi fragment, zasługujący na uwagę, to słowa Beau o Joss, żeńskim odpowiedniku pierwotnego Jamesa: "i gdzie satysfakcja, skoro pokona tylko słabą istotę ludzką? Ja osobiście nie czułem potrzeby tłumaczenia się każdemu hamburgerowi, którego unicestwiłem".
I to tyle.
Beau nie nawiązuje żadnych ludzkich relacji, ledwie zna Edythe, spotyka się z nią od kilku dni, a podejmuje decyzję (no, może miał nieco ograniczony wybór) o pozostawieniu swoich rodziców w taki niedorzeczny sposób. Nic nie wie o wampirach i może stać się potworem, ale oczywiście... nie, będzie tak silny jak dużo dojrzalsza i bardziej świadoma w trakcie swojej przemiany Bella. Poza tym mam problem z poczuciem groteski, jaką chyba nieświadomie wytworzyła Meyer. Niewysoka, drobna dziewczyna biegająca z dużo wyższym chłopakiem na plecach? No nie... to po prostu upokarzające, z której strony by na to nie spojrzeć. Zmiana płci głównych bohaterów, co mnie zdziwiło, pociągnęła za sobą zmianę płci wszystkich innych, stąd na przykład sfeminizowane środowisko quileckich wilkołaków czy włożenie ciągle skłonnego do bijatyki Emmetta w ciało umięśnionej dziewczyny, a pięknej Rosalie w ciało przechadzającego się z gracją modela. Do tego męskie wcielenie Esme, czyli Ernest, który jest... bez komentarza. To było po prostu przykre.
Zmienione jest jedynie zakończenie na takie, jakie powinno wydarzyć się w Zmierzchu. Uratowanie Belli od jadu Jamesa było sporą niekonsekwencją i zaprzeczeniem tego, że przemiana zaczyna następować po zetknięciu się ludzkich komórek z jadem. Ale ok, jesteśmy przecież w alternatywnej rzeczywistości i różne rzeczy można wybaczyć (wiemy przecież, że seria Zmierzch, zwłaszcza ostatnia jej część, obfituje w niekonsekwencje).
Nie przepadam za pierwszą częścią Zmierzchu, ale coś, co miało być chyba zabawą z formą i próbą rozwiązania niejasności, okazało się dziwactwem, u którego końca jest tylko porażka.
Ogólnie - to książka, która nie powinna się wydarzyć. Może należałoby zmienić czas akcji? Może na XIX wiek, może na połowę XX? Może powinna to być jednak narracja Edythe lub klasyczna trzecioosobowa? Jednak nie, dostajemy tę samą książkę ze zmienionymi imionami i kilkoma nowymi wypowiedziami, ponieważ... Autorka się przecież do tego przyznaje: napisała ją w takiej formie, bo to było łatwe i szybkie rozwiązanie, a dotrzymania terminu oczekiwał od niej wydawca. 

Stephenie Meyer, Życie i śmierć. Zmierzch opowiedziany na nowo, tłum. Donata Olejnik, 2016.

Komentarze