Już nie młodzieżowy romans, nie przygodówka, ale dramat rodziny - Przed świtem

Zdecydowanie najlepsza część sagi i pierwsza, która jest warta swojej objętości - zaskakująca, pełna napięcia i dużo poważniejsza. A także, jako jedyna, rozbudowana fabularnie.
Oto z młodzieżowego romansu z elementami przygody, którym do tej pory była saga, otrzymujemy dramat rodziny i literaturę raczej young adult niż młodzieżową. To dramat niezwykle rozbudowany pod względem aspektów, ale tak w ogólnym zarysie - najpierw walka o dziecko wbrew otoczeniu, później - batalia o jedność rodziny. O tym więcej za chwilę, najpierw drobiazgi.
Kiedy usłyszałam od kuzynki, która jest fanką Zmierzchu, że w jednej części do głosu dochodzi narracja Jacoba, wydawało mi się, że to nie jest dobry pomysł. Saga miała przecież bardzo klasyczne "dziewczęce" założenia i nie pasowała mi do nich narracja młodego mężczyzny. Jakże się myliłam! Po pierwsze ta odświeżająca zmiana pokazuje, że Zmierzch to także love story Jacoba, a także podkreśla równorzędność splatających się legend i zależności między wampirami i zmiennokształtnymi. W gruncie rzeczy Jacob ugruntuje sagę jako fantastykę bardziej niż romans.
Ta ostatnia część Sagi Zmierzch nie jest już romansem, tylko wielowymiarowym dramatem rodziny i lojalności wobec niej. To dramat Belli rozstającej się z rodzicami, a później walczącej o dziecko, wreszcie - wybierającej opiekuna dla swojej córki, gdy wie, że to nie może być ona. Dramat Edwarda, którego to wszystko chyba przerosło, ale musiał dać radę. Dramat wszystkich Cullenów walczących o przetrwanie rodziny. Dramat Alice, która zostawia bliskich. To także historia sióstr z Denali, które tracą członka rodziny i wybierają pomiędzy pragnieniem zemsty a lojalnością wobec osób, które także traktują jak rodzinę. To dramat Jacoba, który odłącza się od watahy, która była dla niego rodziną nie tylko więzów krwi, ale też umysłów. Dramat wszystkich wampirów zgromadzonych na polanie w finałowej scenie, sprzeciwiających się metodom działania Volturi. Dramat poszczególnych członków rodzin, którzy decydują o swoim przyłączeniu się do Cullenów wbrew całym rodzinom. Przyznaję, że o ile najlepiej skonstruowana i najbardziej emocjonalna jest druga część (po prostu uwielbiam wyciskacze łez), o tyle Przed świtem pokazuje, że autorkę było stać na naprawdę dobrą powieść z mocnymi bohaterami. Nawet naprawdę nijaką do tej pory Bellę nietrudno w tej części naprawdę polubić.
Aha - mam tylko, kolejny już raz zarzut wobec Autorki, że ponownie uniknęła opisu bitwy, jak gdyby bała się opisywać tak duże sceny zbiorowe. Efekt - kończy się dobrze, ale z jakąś obawą, że nie wszystko zostało zakończone.

Stephenie Meyer, Zmierzch 4 - Przed świtem, tłum. Joanna Urban

Komentarze