Dwadzieścia lat, "Jeden dzień"

To druga z książek, po Zanim się pojawiłeś, której nie zamierzałam przeczytać, a której ekranizacja niezwykle mi się podobała. Kwestia Jednego dnia i powieści Jojo Moyes wydaje mi się o tyle możliwa do porównania, że mamy tu nie tylko wierne ekranizacje, które zyskały znaczną popularność, ale też ten sam gatunek. Romans romansem, ale więcej w tym wszystkim przyjaźni i melodramatu. Przynajmniej gatunkowo - także pod kątem pewnej "klasyczności" - są to fabuły, co do których odbioru porównywanie ma sens. Mówię tu także o analogicznej "klasie literackiej" - w obydwóch przypadkach mamy do czynienia z porządną literaturą popularną, dobrze napisaną, ale nie roszczącą sobie prawa do tego, czym nie jest.


Domyślam się, że zdecydowana większość osób, sięgająca po książkę Nichollsa, ma za sobą ekranizację. Jak już wspomniałam - nie inaczej było ze mną, zatem wiedziałam, czego się spodziewać. Film tworzy pewien klimat relacji głównych bohaterów i domyślałam się, że jest to atmosfera zaczerpnięta z książki. 
Dwoje bohaterów, co do których czytelniczka żywi przekonanie, że powinni być razem, choć są tak niesamowicie różni (przynajmniej w pierwszych latach znajomości), przez kilkanaście lat nie może trafić na moment, kiedy okoliczności umożliwiłyby im podjęcie decyzji o byciu razem. 
Z założenia akcja powieści miała być dość rozciągnięta w czasie, a relacja (w przeciwieństwie do tej z powieści Jojo Moyes) zbudowana na regularności, a nie intensywności, co groziło fabularną nudą. Autor miał jednak świetny pomysł - pokazuje głównych bohaterów raz w roku, choć niekoniecznie jest to dzień, który spędzają razem. Mało tego - spotykają się wielokrotnie poza tym dniem, jednak o tym czytelnik dowiaduje się z retrospekcji. 
Oboje bohaterów to ludzie, którzy muszą dojrzeć. Emma musi zyskać pewność siebie, musi przejść przez pracę, której nie lubi i przez związek, w którym nie czuje się dobrze. Jest zwyczajna i trochę czasu minie, zanim zwalczy tę swoją zwyczajność i znajdzie na siebie pomysł. Inaczej jest z Dexterem. Chłopak z bogatego domu, który od razu wie, czego chce, tylko... zaczyna się w tym gubić. O ile ona potrzebowała pewności siebie, on miał jej za dużo. Musiał dorosnąć, okrzepnąć i zacząć żyć naprawdę. Zanim udało im się zejść, minie wiele lat, podczas których będą wspólnie przeżywać swoje trudne chwile. Mimo partnerów, jakich po drodze mają, to do siebie wracają z naprawdę ważnymi emocjami. 
Książka daje naprzemiennie głos jej i jemu, tworząc wyważony portret relacji dwojga ludzi i miłości, która wyrosła z przyjaźni. Choć Emma, zakochana w Dexterze, stara się zbyt wiele nie myśleć o uczuciu, jakim go darzy, w książce jest osobą, która nie wychodzi z inicjatywą. Ta należy do przebojowego Dextera, który mniej rozmyśla, ale na kartach powieści jawi się jako młody zakochany mężczyzna, który robi zbyt dużo szalonych i niezrozumiałych rzeczy. Co ciekawe, w powieści to on jawi się jako bardziej emocjonalny i rzeczywiście zakochany, a nie - jak Emma - młodzieńczo zadurzony.
Przewagą książki jest słowo pisane. Dexter podczas swojej szalonej podróży po świecie pisze do Emmy niezwykle emocjonalny list, którego nigdy nie wysłał. Gdyby to zrobił, być może bohaterowie spotkaliby się wcześniej. O ile Emma nie stwierdziłaby, że to zbyt szalone. To emocjonalny tort (ten list), który z naturalnych przyczyn nie mógł znaleźć się w filmie. Drugi taki fragment książki, który - choć oddany w filmie, to bez tego drżenia, które wywoływała lektura, to moment, kiedy załamany Dexter dzwoni do Emmy, która akurat jest na randce. Naprzemienna relacja z jego telefonu i jej spotkania towarzyskiego ma niezwykły wydźwięk emocjonalny. Tylko, że kiedy on sobie uświadamiał, że chce z nią być, ona akurat miała inne plany. I trudno jej się dziwić - chciała żyć po swojemu, nie czekając na człowieka, który wciąż się miota.
Książka przynosi podstawową refleksję - jak łatwo o to, żeby było już za późno. Coś w stylu zamykających scen w Przeminęło z wiatrem, tylko że tam mamy nadzieję zostawioną otwartym zakończeniem.

David Nicholls, Jeden dzień, tłum. Małgorzata Miłosz, 2009.

Komentarze