Na zakończenie powieści autorka zaznacza, że Pieśń Dawida
wydaje jej się najlepszą książką, którą napisała. Trudno mi odnieść się do tego
stwierdzenia, ponieważ znam tylko dwie powieści Amy Harmon. Na pewno Pieśń…
jest lepsza niż Prawo Mojżesza, które było przecież powieścią dobrą. Inna
rzecz, że z punktu widzenia czytelnika warto przeczytać książkę o Mojżeszu
przed sięgnięciem po historię Dawida.
Wielki plus za konstrukcję. Przesunięcie głównego toru
narracji na nagrania, które Dawid Taggert zostawił swojej niewidomej
dziewczynie, nadaje powieści smaczku, a przede wszystkim stanowi wyróżnik
powieści na tle innych do niej podobnych. Autorce udało się nie zdradzić
przedwcześnie powodu, dla którego zakochany Tag sprzedał dom, zapisał kolegom
swój bar i siłownię, po czym po prostu zniknął.
W książce nie znajdzie się zdarzeń przypadkowych czy takich,
które odbierałoby się jako wymuszone. Natomiast wprowadzenie głównych bohaterów
– młodych ludzi z trudnymi doświadczeniami – jest romansowe, ale nieszablonowe.
On – osiłek, który kilka razy targnął na swoje życie. Ona – ładna, ale
niewidoma dziewczyna, która opiekuje się autystycznym bratem. Związek trudny,
relacja wymagająca.
Kiedy pisałam o Prawie Mojżesza, najwięcej uwagi poświęciłam
zjawisku oszukania czytelnika (a raczej sugerowania mu zakończenia innego niż
to, które miało nastąpić). Tym razem czytelnik jest w pełni usatysfakcjonowany.
Obawiałam się trochę powtórzenia tego samego fabularnego błędu, ale Pieśń
Dawida jest konstrukcyjnie bez zarzutu. Z dobrym, intrygującym prologiem,
kobiecą, ale trzymającą w napięciu akcją i klasycznym epilogiem, w którym
prawie udało się uniknąć przegadania (mały minus daję za zrobienie syna
głównych bohaterów kandydatem na prezydenta).
Tak, to już druga powieść Harmon, która jest
wyciskaczem łez. Jednak duża grupa
czytelników oczekuje takiej formy i nie ma w tym nic złego. Poza tym, trzeba to
Harmon przyznać, że jej książki czyta się dobrze, a Pieśń Dawida zasługuje na dodatkowy
plus za doskonałą retrospekcję i uporządkowanie fabularne.
Zazwyczaj staram się napisać do opinii jakiś tytuł, który oddaje moją główną refleksję, która zrodziła się podczas lektury. W przypadku tej książki po prostu się poddałam. Nie trzeba do niej nic dodawać. Miałam za dużo pomysłów, a każdy z nich zbyt mocno szufladkował książkę, więc nie zdecydowałam się na żaden konkretny tytuł.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu
Amy Harmon, Pieśń Dawida, tłum. Marcin Machnik, Editio 2016.
Bardzo ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuń