
Czytając Homoseksokrację
nie można uciec od skojarzenia z Nowym
wspaniałym światem Huxleya (recenzja tutaj). Autor nie odżegnuje się od spuścizny antyutopii
z lat 30. i sam się do niej odwołuje, na przykład w słowach wypowiadanych przez
jedną z bohaterek: „Razem stworzymy nowy, wspaniały świat, bez taryfy ulgowej”.
Ponadto Homoseksokracja także na innych płaszczyznach wyraźnie koresponduje
z tą książką, która stanowi klasykę gatunku. Kontrola urodzin, nadzór nad
zachowaniami, polityka, która wnika głęboko w życie obywateli i nim steruje, a
także sam klimat powieści – są wspólne Mayevsky’emu i Huxleyowi. Obawy
społeczne, mimo kilku dziesięcioleci, jakie minęły od wydania Nowego wspaniałego świata, są wciąż aktualne.
Nie ukrywam, że science-fiction nie jest tematyką, w której
czuję się najlepiej. Jednak Mayevsky niejednokrotnie mnie zaskoczył i zrobił to
nadzwyczaj błyskotliwie. Nawet jeśli początkowo musiałam się przyzwyczaić do
wszystkich substytutów znanej nam rzeczywistości, nazywanych analogicznie, ale
z przedrostkiem holo-. Całość ma
jednak ponadczasowy sens. Poszukiwanie nowych metod kontroli, niezależnie od
ich nazw, to studium władzy, która chce sprawować ścisły nadzór. Świat, w
którym ludzie są naszpikowani elektroniką, jest wygodny dla rządzących.
Umożliwia głęboką inwigilację obywateli. Bunt wobec chipów rodzi się dopiero w
sytuacji kryzysu politycznego.
Wszelkie podziały w tym świecie opierają się na opozycji
płci i orientacji seksualnych. Odwrócony porządek pokazuje, jakie zagrożenia
niosą ze sobą przemiany, które obserwujemy obecnie. Mayevsky na początku
powieści podsumowuje wydarzenia ostatnich lat i miesięcy, które świadczą o tym,
że jesteśmy świadkami zmian. Do silnego głosu dochodzą homoseksualni, którzy
wcześniej byli dyskryminowani. Brak równowagi jest destrukcyjny dla przedstawicieli obydwóch
trendów – homofobii i heterofobii.
Homoseksualizm jako dominująca orientacja seksualna i
heteroseksualizm jako retro-orientacja są jedynie sposobem ukazania powszechnych obaw
społecznych. Chęć niszczenia opozycyjnych grup interesów jest właściwa
człowiekowi niezależnie od tego, z kim się identyfikuje. Dyskryminowani chcą
dyskryminować, a napięcia narastają w przełomowych dla społeczeństwa chwilach, na przykład tuż po dramatycznych zamachach, które dzielą jednych, a jednoczą innych.
Nie dziwi zatem niewypowiedziana refleksja, kończąca tę
obszerną książkę – kolejni, którzy przejmą władzę, też nie będą obojętni i nie
będą chcieli zachować status quo ustalonego przez poprzedni system. Wysuną
swoje racje, niszcząc innych. Nawet jeśli robią to, w ich mniemaniu, dla dobra
społecznego i tak zwanych „wyższych wartości”.
Dramatyczne chwile, wątki kryminalne, miłosne i polityczne,
sprawiają, że Homoseksokracja, mimo
trudnej tematyki, jest książką przyjazną czytelnikowi (co mnie zdziwiło). Jej objętość pozwoliła
natomiast na pogłębienie refleksji i na nieuciekanie się do chwytliwych i krótkoterminowych
prognoz, co jest jej dużą zaletą. To właśnie ta cecha wyróżnia powieść Mayevsky'ego spośród tych wszystkich, które uciekają od pogłębionych analiz i prognoz na rzecz krótkich ocen, których obecność w mediach nie jest problematyczna. Polecam Homoseksokrację wszystkim, którzy lubią poznawać różne punkty widzenia i nie boją się nieoczywistych fabuł.
Nad powieścią objęłam patronat medialny. Wywiad z autorem tutaj. Za książkę dziękuję Autorowi.
Matt Mayevsky, Homoseksokracja, Foreknowledge Ltd., Londyn, 2014.
Komentarze
Prześlij komentarz