Na ratunek miejskim terenom zielonym - "Mopsik, który chciał zostać wróżką"

Tym razem nie chodzi tylko o spełnienie marzenia Chloe, opiekunki mopsika. Peggy chce zostać wróżką, bo wtedy mogłaby wszystko. A wszystko oznacza także uratowanie parku, który ma zostać niechybnie zamknięty, bo samorząd nie ma pieniędzy na jego utrzymanie. W tym miejscu ma powstać supermarket. 


Zabawne sytuacje, do których doprowadza suczka, towarzyszą szeroko zakrojonej akcji mieszkańców miasta, którzy zamierzają walczyć o przestrzeń do odpoczynku i uprawiania aktywności fizycznej. Temat tej części przygód mopsika jest dużo poważniejszy, ale książka nie straciła nic na walorach, które miały poprzednie części - to świetna lektura dla samodzielnych czytelniczek - wesoła, łatwa, ale angażująca. 

W książkach o mopsiku Peggy tłumaczka konsekwentnie nie tłumaczy imion i nazwisk na polskie, bliższe odbiorcy. Jest to zrozumiałe - czytelnicy spotykają się obecnie z tak dużą różnorodnością angielskich imion, że taki wybór nie dziwi - tłumaczone są tylko imiona i nazwy znaczące, takie jak np. Księżniczka, koleżanka mopsika, czy Psiaki i Przysmaki - nazwa kawiarni prowadzonej przez mamę Chloe. Z drugiej strony - nie wiem, czy to wybór tłumacza, czy raczej korekty - pojawia się w tej książce zapis "lancz" zamiast angielskiej pisowni lunch. W żadnym innym miejscu książki nie spotkałam fonetycznego zapisu angielskiego słowa. I choć rozumiem zapis motywowany spolszczeniem leksemu, który  już mocno zakorzenił się w polszczyźnie (ot, choćby przypomnieć biznes zamiast business), to wydaje mi się, że taki zabieg może młodego czytelnika jeszcze dziwić. 



 

Za książkę dziękuję wydawnictwu


 

Bella Swift, Mopsik, który chciał zostać wróżką, tłum. Ewa Kleszcz, Warszawa 2022

Komentarze