I było... słabo z tą "Miłością na święta"

Po sympatycznej Podróży nieślubnej spodziewałam się kolejnej książki w tym stylu - serdecznego, zabawnego romansu. W przypadku Miłości na święta niestety nie sprawdziło się to tak, jak myślałam, choć sam pomysł na fabułę jest dobry, to zarówno romans, jak również święta, są w nim gdzieś w tle. 

Grono przyjaciół od wielu lat wspólnie spędza święta. Kiedy ich dzieci dorosły, zaczęły pojawiać się między nimi napięcia, tak na tle konfliktowym, jak również erotycznym. Do tego wszystkiego - i tu dochodzimy do zawiązania akcji - główna bohaterka wpada w pętlę czasową i kilkukrotnie przeżywa świąteczny wyjazd, szukając pomysłu na naprawienie czegoś, co się nie udało. Tylko że nie wie, o co w tym wszystkim chodzi.

Trochę mnie irytował ten quasi-fantastyczny motyw. Odczuwałam także nieznaczne niespełnienie oczekiwań. Świąteczno-miłosna otoczka, z której nic nie wynika, bo główna nić fabularna i motywacje są obok. Żeby chociaż były interesujące, ale niestety nie są. Świąteczne zabawy dorosłych na śniegu i kilkukrotne opisywanie tej samej sytuacji może byłyby zabawne w filmie, ale w książce po prostu się nie sprawdziło. Przez znaczną część opowieści odbiorca odczuwa znudzenie i irytację z powodu braku posuwania się akcji do przodu.

Christina Lauren, Miłość na święta, tłum. Aleksandra Dzierżawska, Poradnia K, 2021

Komentarze