Dzieci gorsze od lepszych - "Góra Tajget" Anny Dziewitt-Meller

Książka o zderzeniu historii ze współczesnością. O rzeczywistości, która niesie w sobie piętno przeszłości i o śląskości, która jest śląskością samą w sobie. Genialny pomysł przenikania historii i łączenia fabuł przenosi utożsamianie się czytelnika z bohaterami czasu teraźniejszego na współczucie bohaterom czasów uprzednich. Autorka wyciągnęła z okrucieństw wojennych niewielką nitkę, eksterminację dzieci uznanych za zbędne, i znalazła sposób, by wytrącić zabieganego bohatera (i czytelnika) z wygodnej obojętności. 

 
To nie jest reportaż o osobach, które przeżyły. To oskarżenie pokolenia, które działało w strukturach nazistowskich i które nazistów oskarżało, a raczej uniewinniało. Kilka pozornie niezwiązanych ze sobą opowieści, wykorzystujących literackie mechanizmy uwikłania czytelnika w prowadzoną opowieść, składa się na tę pełną cichego cierpienia książkę. Cierpienia dzieci. 
Strach rodzica. Każdy, kto ma dziecko, pewnie wie, o czym piszę. To podskórny lęk, do którego organizm przyzwyczaja się kilka miesięcy. Wybuchający w niekontrolowany sposób w trudnych do przewidzenia sytuacjach. Takiego lęku doświadcza pierwszy z bohaterów. Aptekarz, który nie utożsamia się z fedrującymi górnikami, ale jest przecież Ślązakiem. Trudno mu się dziwić, że nie chce brać udziału w przegranej walce o sprawiedliwość i zadośćuczynienie w sprawie, o której wcześniej nie słyszał. 
Wśród dzieci, o których jest ta książka, jest Zefka, która złego słowa nie powiedziałaby na swoją przybraną niemiecką Mutti. Jest Rysio, który cudem przeżył eksterminację w dziecięcym szpitalu psychiatrycznym. Jest wreszcie uratowany z topieli Adik. 

Anna Dziewitt-Meller, Góra Tajget, Wielka Litera, 2016

Komentarze

  1. Nie wiem, czy przeczytam tę akurat książkę, ale mam w planie przeczytać coś, co wyszło spod pióra tej autorki. Powód jest błahy, ale chciałabym poznać twórczość autorki, która jest z mojego miasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Gdybym wiedziała, że jest książka napisana przez człowieka pochodzącego z Piotrkowa (inna niż naukowa), to brałabym w ciemno! Co prawda ja sama nie jestem stamtąd, ale chodziłam tam do liceum i tam mieszka większość mojej rodziny. Ja jestem z takiej mieściny, że tylko Stasiuk w "Jadąc do Babadag" o niej wspomina :-)

      Usuń

Prześlij komentarz