Jak się czuje czytelnik, który został potraktowany jak...

Oczywiście, że książka, jak każdy produkt, ma swojego idealnego odbiorcę. W tym przypadku wydawca/tłumacz/korektor aż nazbyt wyraźnie powiedzieli mi, że to nie jest książka dla mnie. Zrobili to, pozostawiając w finalnej wersji książki niespójności i błędy językowe obok jawnych niekonsekwencji względem poprzednich części. Nawet jeśli zakładali, że książka trafi przede wszystkim do osób, które nie traktują języka podmiotowo, czy to uzasadnia taki lekceważący stosunek do czytelnika? To coś więcej, niż lekceważenie. Ja czuję się tak, jakby ktoś obraził mój gust literacki i jeszcze śmiał się, że kupiłam wydany przez niego produkt.

 

Spytacie, po co w ogóle sięgnęłam po Wyzwolonego. Odpowiedź jest prosta - Grey oczami Christiana to moje guilty pleasure (nie lubię narracji Any z podświadomością i boginią, fuj) to raz. Druga przyczyna to fakt, że ja kocham nawiązania literackie, a tych u E.L. James jest zawsze dużo, nawet jeśli tłumacz z nonszalancją je pomija (tak było z nazywaniem Any czarownicą, choć powinna tam być wróżka, bo tak jest w polskim tłumaczeniu Jane Eyre, czy z brakiem skorzystania z poetyckiego tłumaczenia wiersza Emily Dickinson).

Nie wiem, od czego zacząć - w moim pliku roboczym zebrały się trzy strony zarzutów, z czego nie przy każdym wiem, czyją winą jest ich pojawienie się w wydanej książce. Fakt faktem, że niespójności i błędy korektorskie skutecznie odwracały moją uwagę i niszczyły przyjemność z czytania, na którą liczyłam. Nie wnikam w marną, bardzo marną, logiczną przyczynę pisania i wydawania tej książki. Obawiam się, że męczyli się przy niej wszyscy: autorka, wydawcy, tłumacze i korektorzy, po to, by na koniec męczył się czytelnik, którego kłuły w oczy niedociągnięcia. 

Zacznę od niekonsekwencji, które mogły mieć źródło w tekście autorskim, być może polscy tłumacze dostali do prac translatorskich tekst przed kontrolą redakcji. To może być przyczyna pojawienia się takich kwiatków jak:

- obrazy/ wizerunki Maryi w korytarzu Greya nagle stają się rzeźbami,

- dodge z ciemnoniebieskiego stał się czarny

- Leila w jednej z wiadomości staje się Sheilą

- "Ana po raz pierwszy poleci pierwszą klasą" - to nawet autorka zapomniała, że Ana leciała pierwszą klasą do Georgii w pierwszej części?

- Ana mówi, że weźmie prysznic, a ten odkręca prysznic i wraca po nią. Po grzyba odkręca. To nie wanna

- „Czas na przedstawienie, Grey” – powtarzane ciągle, w ten sam sposób, nawet tam, gdzie miał być wściekły. Jest to tak samo irytujące powiedzonko wypowiadane w myślach, jak rozmowy z pamiętną boginią, których nie mogłam znieść

- „przy innej kolacji omawialiśmy umowę o zachowaniu poufności” – chyba chodzi o inną umowę, akurat w tej o zachowaniu poufności, nie było co omawiać - właśnie ta niekonsekwencja pozwoliła mi myśleć, że błędy były w tekście bazowym, tylko dlaczego nie poprawiła ich redakcja w Polsce?

- nazwa fundacji „Coping together” zamiast „Coming together” - korekto, gdzie byłaś? 

- „wróciłeś do Nowego Jorku” – zamiast „z Nowego Jorku”

- „centrum handlowe przy Clayton Square” - no nie, to nie to samo co sklep z narzędziami u Claytona

- w windzie, gdy wspominają swój pierwszy pocałunek: „pieprzyć pracę”, a tam miało być „pieprzyć umowę lub dokumenty” - wspomnienie o pracy nie ma tu najmniejszego sensu

- „szokiem był dla mnie jej portret na wystawie” – chyba portrety

- „podnosi podbródek w sposób charakterystyczny dla wszystkich Steelów” – Christianie, a ilu ich znasz?

- Grey zamknął się w łazience od wewnątrz? przecież miał tego nie robić, pojawia się to w jednej z części, że to był jeden z jego lęków

- Ana chciała zatrudnić starszą nianię, żeby się od niej uczyć i dlatego wybrała bezdzietną opiekunkę?

- Grey mówi: „zabawimy się trochę” po tym, jak przychodzi mu zwrotka e-maila wysłanego Anie na nazwisko Ana Grey? Miał być grubo wściekły, a nie w nastroju zabawowym.

 - „musi być nakręcona bardziej niż staromodny zegarek” – nie wierzę, że Grey mógłby wyartykułować coś takiego.

Teraz błędy, których nie jestem w stanie uzasadnić potencjalnymi niedociągnięciami w tekście bazowym. Zapytam raz jeszcze - gdzie była redakcja? Zarówno uważny tłumacz jak i konsekwentny korektor? Przez pewien czas myślałam nawet, że tłumacze nie przeczytali poprzednich części, co chyba jest niemożliwe, bo pracowali przy ich tłumaczeniach.

1. Brak dopasowania wypowiedzi do języka polskiego. Uwaga, redakcjo: w kwestiach nieprzetłumaczalnych można skorzystać z wyjaśniającego przypisu. Jest to czytelne nawet dla niewykształconego odbiorcy, którego zaplanowaliście dla tej książki.

- malinki – tłumaczowi wyraźnie brakło innego określenia. Najpierw Grey sam myśli, że robi jej „malinki”, a kiedy Ana zarzuca mu, co zrobił, on się bulwersuje: „malinki? nie jesteśmy w liceum”; rozumiem problem, bo w języku polskim mamy, niestety, tylko potoczne określenie;

- „uśmiecham się na tę grę słów” - tak myśli sobie Grey w pewnym momencie, tyle że w polskiej wersji nie ma przed tą wypowiedzią żadnej gry słów;

- „home run” – dlaczego nie ma przypisu, że chodzi o baseball?

- skąd pomysł na tłumaczenie „kanapki sub”, która pojawia się w pierwotnej wersji? Kanapki submarine, których nazwa pochodzi od kształtu łodzi podwodnej, to popularna przekąska w USA, a tu miał być językowy żart – kanapka sub mogła być także skrótem od kanapka uległej (submissive), nie oddaje tego wybór tłumacza „kanaPusia”

- ona: „cieszę się, że chociaż jedno z nas jest skrupulatne”, na co on: „pani umiejętność tworzenia hiperboli nie zna granic". Czy tylko mnie się wydaje, że w wypowiedzi Any powinien być jakiś dziwny superlatyw, ewentualnie przesada lub nadmiar? Czy tylko ja go nie widzę?

- kambuz to kuchnia w jednostce pływającej, a nie w samolocie.

I mój największy zarzut w tej kategorii. Skoro Ana miała cytować Przeminęło z wiatrem - tak komentuje to narrator-Grey, to zamiast powiedzieć: "trele-morele" powinna powiedzieć "tere-fere". Tak jest w najpopularniejszym tłumaczeniu powieści M. Mitchell i tak zostało zachowane w ekranizacji. Nie rozumiem tej zmiany, a też wierzyć mi się nie chce, że tłumacze nie wiedzieli, jak w polskiej wersji brzmi to powiedzonko Scarlett.

2. Niekonsekwencje, dziwne wybory i błędy w korekcie:

- Heathman – w poprzednich częściach zawsze nazwa była odmieniana, tu najpierw nie, później tak, w którymś momencie pojawia się nawet „The Heathman”,

- wołacze - raz są, raz nie ma. Obok: "Barneyu", pojawia się "Christianie Grey"

- „bukiecik do twojej butonierki (…) przypina mi białą różę". Czy tylko ja uważam, że jedna róża to nie bukiet?

- „w torbie chłodzącej ciepły posiłek” – mamy w języku polskim określenie "torba termiczna"

- „spędzam sen z powiek” w znaczeniu „budzę się” - spędzać sen z powiek to chyba może jakiś problem...

- teczka zamiast aktówka. Ojciec przychodzi do niego z teczką, od lat tą samą. Teczka to raczej papierowa - niby drobiazg, ale irytujący.

- „wysyłam entuzjastycznego maila”, „dostałem irytującego sms-a” wrr - nawet nie będę tego komentować, dalej: „włączam laptopa”, po czym, ni z tego ni z owego poprawne formy: „pakuję laptop”, „otwieram laptop”

-"wesoła różyczka w wazoniku” - co?

- „w Portlandzie” – dobrze, że nie w „Lasie Vegasie”, „między Portlandem a Seattle” – dobrze, że nie „Seattlem” - nie wiem, skąd pomysł na uparte odmienianie nazwy Portland;

- „ruszamy na krótką wycieczkę po jej domku letniskowym” – jej? chyba powinno być „po moim” lub „po naszym”,

- „kuchnia, salon, mały zakątek, piwnica” – zakątek? chodziło o schowek? czytelnik ma się sam domyślać?

- "posiwieć obok ciebie" – naprawdę tak się mówi?

- Ona: „jak się sprawował Charlie Tango?" on: "Była taka żeglowna”- wydaje mi się, że korekta tego nie przeczytała. 

- „słyszę jej uśmiech” – albo śmiech, albo „słyszę, że się uśmiecha”

- „wziąłeś mnie w pokoju hotelowym” – chyba do pokoju hotelowego, bo przecież nic między nimi nie zaszło

- „Taylor? – pyta Ana [patrząc na kupioną sukienkę, pyta, kto ją kupił]

- Christian – odpowiadam trochę zasmucony, że mnie pominęła” (chyba chodziło o „że nie wzięła mnie pod uwagę”, ale to chyba nie czytelnik ma się domyślać)

- „szokiem był dla mnie jej portret na wystawie” – chyba portrety

- „Bar Marmurowy” – nagle zaczęli tłumaczyć nazwy własne?

- „narażenie zasad” zamiast „naruszenie zasad” - tak, każdemu zdarzają się błędy, literówki i przejęzyczenia. I tak, żeby ich uniknąć w druku, płaci się korektorowi

- "Proszę być grzeczną" – wrr... nie mam uzasadnienia dla wykorzystania narzędnika w funkcji orzecznika przymiotnikowego;

- wkłada miskę do mikrofalówki, pytając: „jak długo mam to gotować?” – chyba podgrzewać

- „dla niego też masz papierową teczkę? – wydaje mi się, że jest jasnoniebieska” – jasnoniebieska nie zaprzecza papierowej, czyż nie?

Cała przyjemność z czytania została zniszczona. Wydałam pieniądze na produkt niepełnowartościowy. Smutne.

E. L. James, Wyzwolony, tłum. Katarzyna Petecka-Jurek, Magda Kurylak, Paweł Cichawa, Sonia Draga 2021

Komentarze

  1. Hahahaha, aż nie dowierzam, że wydawnictwo uważa swoich czytelników za takich kretynów. Żadnej książki E.L James nie czytałam, Pięćdziesiąt twarzy Greya porzuciłam po jakichś dwudziestu stronach i już do tej serii nie wróciłam. Cieszę się, że tego nie zrobiłam, bo tylko denerwowałabym się tymi błędami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta jest zdecydowanie najgorsza. Dla mnie cały cykl "50 twarzy Greya", choć irytujący jako lektura (do tej pory nie wiem, o co chodziło z "wewnętrzną boginią" i przewracaniem oczami) był jednocześnie odkrywczy jeśli chodzi o wykorzystanie intertekstualizmów w literaturze popularnej. Tam się roi od nawiązań do Jane Eyre, Rebeki czy Tessy, a główna bohaterka w którymś momencie śni słowami poezji Emily Dickinson. Zbierałam szczękę z podłogi, bo nie miałam pojęcia, że tyle jest smaczków w tego typu książce. Spodziewałam się, że w ostatniej części też tak będzie - czysta przyjemność czytania z ołówkiem w ręku i zapisywania odniesień. Po błędnie przetłumaczonym nawiązaniu do M. Mitchell, które było na początku książki, było już tylko gorzej. Za tłumaczenie odpowiadają trzy osoby i nikt się nie pokusił o ujednolicenie form i sprawdzenie z innymi częściami faktów. Dramat. Czytałam lepiej zredagowane self-publishingi.

      Usuń

Prześlij komentarz