Blizny historii - "27 śmierci Toby'ego Obeda" Joanny Gierak-Onoszko

Patrzysz na moje ręce i widzisz szramy po oparzeniach i niezaleczone jeszcze, dość głębokie rozcięcie na palcu wskazującym. Widzisz, że nie zakładam dwuczęściowego kostiumu kąpielowego, i że nawet w jednoczęściowym widać znaczną asymetrię w wyglądzie mojej talii. Widzisz, że na czole mam bliznę, takie niewielkie, białawe wgłębienie. Widzisz też, że mam rozstępy w dziwnym miejscu, na łydkach. 

Nie wiesz, że to, co widzisz, to pewna historia, której nie da się omówić w oderwaniu od ciała i że o ciele nie da się mówić bez historii.

Czasem jednak zdarza się, że człowiek chce uciec od historii swojego ciała. Usilnie próbuje się z nią nie identyfikować, ale koniec końców, ona i tak określa osobę. Reportaż Joanny Gierak-Onoszko to historia osób, które próbowały stać obok, kiedy ich dziecięce ciała cierpiały, kiedy były poniżane, bite, głodzone, gwałcone.
Posiadam mechanizm krytyczny pozwalający radzić sobie z reportażem jako formą literacką. Znam ograniczenia literatury dokumentalnej i dostrzegam rozwiązania typowe dla literatury pięknej, po które sięgnęła autorka. Widzę literackie snucie opowieści i zarzucanie fabularnych haczyków pomiędzy rozdziałami. Widzę zabiegi narracyjne - mowę zależną i wykorzystywanie głosu bohaterów, a także dziennikarskie tworzenie mostów pomiędzy kulturami.
Obok tego, co oczywiste w tej książce - traumy i krzywdy wielu pokoleń, dziedziczenia alkoholizmu, ubóstwa i patologicznych zachowań wobec dzieci, widzę też mechanizmy dyskursu publicznego, który, włączając jednych, wyklucza innych. Wiem, jakie sytuacje sprawiają, że głos wykluczonej mniejszości staje się mniej lub bardziej nagle głosem ogółu i jak przebiega dyskursywna radykalizacja.
O tej ostatniej w książce jest niewiele, ale to właśnie ona przykuła moją uwagę jako osoby, która kilka lat temu zajmowała się trybikami napędzającymi dyskurs. Włączaniu do społeczeństwa (w znaczeniu udziału w dyskursie), towarzyszy radykalizm wyłączania. Gierak-Onoszko opisuje to na przykładzie białej artystki, która została zlinczowana, bo w mainstreamie nie ma już miejsca dla białych, tworzących sztukę inspirowaną rdzenną kulturą. Kiedy się zastanowimy, to nawet w dość ustabilizowanym dyskursie żydowskim w Polsce jest chyba podobnie. Komu wolno  pisać o tych krzywdach? komu wolno reinterpretować twórczość i mówić historię?
Kanada poszła dużo dalej w tym umartwianiu się, jak przytacza autorka, podważając podstawy radosnych obchodów świąt. Skoro do Kanady, w oczekiwaniu bezpieczeństwa, uciekli ludzie z objętych wojną terenów, to czy można urządzać pokazy fajerwerków? Czy można cieszyć się z okrągłej rocznicy państwowości, skoro to także rocznica ucisku rdzennej ludności? Narzuca się wtedy pytanie: czy można cieszyć się z polskich rocznic odzyskania niepodległości, skoro w ciągu ostatnich stu lat w państwie polskim, na skutek takich, a nie innych decyzji politycznych, dochodziło do aktów agresji i linczowania niektórych członków społeczeństwa?
Nie, nie usprawiedliwiam. Nie podważam. Staram się tylko widzieć historię ciała państwowego jako całości i widzę blizny, które na tym ciele pozostaną. Można je tuszować zabudowanym strojem, można też zaakceptować jako element tożsamości.
 
Joanna Gierak-Onoszko, 27 śmierci Toby'ego Obeda

Komentarze