Bohaterski pies, małe króliczki i archeologia, czyli dlaczego "Pan Pies i panika królika" to dobra książka

Niezaprzeczalną zaletą książki jest podwójna perspektywa problemu, pokazująca, że każdy konflikt ma dwie strony. Ben Fogle (we współpracy z Stevem Colem) wykorzystuje do prezentacji tej prawdy racje dzikich królików, które uznają ludzi za swoich wrogów. Siatki uniemożliwiające przekopywanie się, straszydło w postaci figury drapieżnego ptaka, mur i pułapki, pokazywały, co robią ludzie, by uniemożliwić tym zwierzętom wejście na teren zajęty przez ludzi. Kiedy złapana zostaje mama królica, przez co malutkie króliczki zostają bez opieki, odbiorca nie myśli dobrze o ludziach, którzy ustawiają te pułapki. Perspektywa zwierząt - królików i psa, który dość przypadkowo staje się ich opiekunem, nie pozostawia wątpliwości - ocena osób łapiących króliki jest negatywna.


 

Tytułowy bohater, bezpański Pan Pies, zna ludzi dużo lepiej niż dziko żyjące króliki. Łatwiej mu zrozumieć, co oni robią, uczestniczy w ich rzeczywistości, jest takim dorosłym mentalnie bohaterem, który ma wiedzę, odwagę i pomysł, jak odnaleźć mamę królicę i połączyć ją z jej młodymi. Nie skreśla ludzi tylko dlatego, że są ludźmi, bo spotkał się z ich różnymi zachowaniami. Kiedy orientuje się, że nowy mur, pułapki i straszaki mają uniemożliwiać królikom rozkopywanie stanowiska archeologicznego, bierze stronę ludzi, ale nie zapomina o swoich podopiecznych, zwłaszcza gdy widzi, że ludzie nie robią krzywdy królikom. Przynajmniej na razie.

Misja jest trudna, bo oprócz połączenia króliczej rodziny trzeba znaleźć sposób na skłonienie wielu innych królików, by przeniosły się na teren parku narodowego. Autor, przy okazji i trochę na marginesie, dodaje do króliczej paczki porzuconego domowego królika. Pan Pies jest postacią, która tłumaczy różne aspekty rzeczywistości i także w kwestii kłopotu porzuconego domowego zwierzątka posiada wiedzę. Trepek, żeby przeżyć, nie może pozostać na wolności.

Oprócz świetnej przygodowej i pouczającej fabuły, moją uwagę przykuły także rozwiązania translatorskie. Dopasowanie do dziecięcego odbiorcy w tłumaczeniu jest ważniejsze niż lustrzane odbicie języka oryginału, i dzięki temu w książce pojawiły się takie smaczki jak Pan Pies vs. sapiens czy "Pan czyli Pieska Akademia Nauk". Nie bez znaczenia dla estetyki książki jest także utrzymanie rymu w tytule powieści ze zmianą sensu, ale pasującą do akcji książki.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu

Ben Fogle, Pan Pies i panika królika, tłum. Ewa Borówka

Komentarze