Petra Dvořáková. Wrony

Ocieranie się o granicę odrzucenia fabuły przez odbiorcę. Bezmiar niezrozumienia tym większy, że skierowany przeciwko dziecku. Piękny opis relacji międzyludzkiej. Doskonałe żonglowanie metaforą i przeniesieniem oceny wydarzeń na pozornie nieistotnego uczestnika fabularnego. Całość okraszona sztukami plastycznymi i językową wrażliwością.

 

Wczoraj postanowiłam zrobić sobie przerwę od Władcy Pierścieni. Nie ukrywam, że męczę się z tą książką, ale ponieważ jest to ślubny prezent (a jesteśmy już siedem lat po ślubie), to nadrabiam. Z cyklu "nadrabiam czytanie prezentów" będzie pewnie jeszcze kilka wpisów. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku. Kiedy zobaczyłam dostępną na Legimi tę niewielkich rozmiarów książkę, pomyślałam, że to jest to. Zapowiadał się dobry kawałek nowoczesnej prozy. Coś, co odświeży mi mózg po LOTR. Jakże się myliłam.

Nie tylko dlatego, że Władca Pierścieni jest żywo obecny w książce Wrony, co byłoby nawet zabawne, gdyby nie to, że fabuła Wron nie jest zabawna ani trochę. 

Jeśli miałabym do czegoś porównać tę książkę, to chyba do Gnoju Wojciecha Kuczoka. O ile dobrze pamiętam tamtą książkę, u Dvořákovej podobne jest żonglowanie metaforą. Główna bohaterka jest skrzywdzoną dziewczyną, ale sama nie rozumie, co jest z jej rodziną nie w porządku. To nie jest opis tego, co stereotypowo rozumie się pod hasłem rodzina patologiczna. To wniknięcie w tkanki tworzących ją osób, zwłaszcza dysfunkcyjnej matki, targanej nienawiścią. Wniknięcie w osamotnienie dziecka i w sposób budowania przez dziewczynę relacji z innymi ludźmi. Opowieść o oczekiwaniu na atak, którego spodziewa się w każdej chwili. 

Nagromadzenie negatywnych przeżyć równoważone jest przez doświadczenia estetyczne młodej malarki i piękny, subtelny opis relacji z młodym nauczycielem plastyki, który staje się jej przyjacielem i rozumie ją ponad słowami i zapieraniem się. Ta relacja oraz kończąca książkę metafora sprawiły, że Autorce o włos udało się uniknąć odrzucenia przez nadmiar prezentowanej nienawiści. Czytanie tych 130 stron jest pełne dyskomfortu czytelnika (myślę, że szczególnie trudne będzie dla osób posiadających dzieci), ale jest też literackim przeżyciem estetycznym, w którym zaburzenie równowagi opisane jest w sposób zrównoważony. To 130 stron, które porusza w odbiorcy czułe struny i wgryza się głęboko.

Tytułowe Wrony są przypadkowym obserwatorem życia dziewczynki. Dziewczynka - nieprzypadkową, artystyczną duszą, która przygląda się ptakom ze swojego pokoju. Wprowadzają pewien poetycki rys do powieści i dają przyzwolenie na taką, a nie inną metaforę kończącą książkę.

Petra Dvořáková, Wrony, tłum. Mirosław Śmigielski, Wydawnictwo Stara Szkoła 2020.

Komentarze

  1. Lektura tej książki zrobiła na mnie ogromne wrażenie, nie mogłam się pozbierać po jej przeczytaniu kilka dni. A w głowie do dzisiaj dźwięczą mi jej fragmenty i rozrywają serce. Bardzo trudna książka, ale również bardzo ważna. Myślę, że powinno ją przeczytać jak najwięcej osób.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz