Oszałamiająca, powściągliwa i uwrażliwiająca. Powieść Delii Owens "Gdzie śpiewają raki"

Przypuszczałam, czego spodziewać się po tej książce. Z minirecenzji zamieszczonej przed kilkoma miesiącami w "Książkach. Magazynie do czytania" wynikało, że to powieść niezwykle poetycka, zaprzęgająca do pracy nad słowem przyrodę. Jestem oszołomiona pięknem tej książki, wyczuciem literackiego obrazu, powściągliwością słowa (to przede wszystkim!) i wykorzystaniem olbrzymiej wiedzy przyrodniczej Autorki, badaczki fauny i flory, w celu stworzenia świata przedstawionego powieści beletrystycznej. Och, to zdecydowany przedstawiciel literatury pięknej.

Gdzie śpiewają raki jest książką, obok której trudno przejść obojętnie. Jest też książką wbijającą w fotel, choć przypomina to raczej gotowanie żaby niż spadanie z wysokości. Niezwykła wrażliwość Autorki na piękno przyrody, przekazana Kyi, głównej bohaterce, komponuje się z akcją i poprowadzeniem tak wątku romansowego, jak również kryminalnego.

Czytelnik przecież nie przepada za Kyą, czuje, że bohaterka nie otworzyła się przed nim w pełni, ale głęboko jej współczuje tego upośledzonego społecznie i materialnie życia. Kiedy już-już zaczyna być pewien, że przewidzi jej reakcję, ona go zaskakuje. Odbiorca wstydzi się tego, że odrzuca bohaterkę, jednocześnie jej kibicuje. Jakże jest wtedy podobny do małomiasteczkowego otoczenia dziewczyny.

Jestem oszołomiona światem przedstawionym, którego bohaterami są małże, czaple, trawy czy świetliki i modliszki na równi z poezją i sztuką malarską. Kya to doskonała bohaterka, która pozwala odczuwać czytelnikowi olbrzymią gamę emocji. Wielokrotne porzucenie, które mogłoby być drugim imieniem dziewczyny, wrosło w nią i utrudniało relacje, których i tak było niewiele. Nie uczestniczymy we wszystkich procesach myślowych dziewczyny, ukrywa się pod klasycznym narratorem. Nie o wszystkim chce nam mówić i wydaje się to oczywiste. Wiemy jednak, że jest dużo inteligentniejsza, niż to wydaje się na początku. Wiemy, że ma analityczny umysł naukowca i jest zawzięta w swoich działaniach. Wiemy też, że nie umie przebaczyć odrzucenia. 

Jestem niezwykle wdzięczna Autorce za takie, a nie inne obrazowanie miłości i za stworzenie postaci Tate'a, dobrego ducha, który pokazał Kyi litery. To wątek, który wywoływał u mnie łzy, choć pozornie był pozbawiony mocnych słów. Cała atmosfera ich relacji jest tak wzruszająca właśnie dzięki tej uporczywie utrzymywanej powściągliwości. Jestem oszołomiona tym, jak Autorka żonglowała moimi emocjami.


Delia Owens, Gdzie śpiewają raki, tłum. Bohdan Maliborski, Świat Książki 2019

Komentarze