"Rok w lesie" Emilii Dziubak - niezwykła książka obrazkowa

 

 
 
Na tle wielu różnych książek obrazkowych, polski pomysł Rok w lesie plasuje się chyba tak wysoko pod względem jakości i "wydajności" jak seria o Ulicy Czereśniowej, wymyślona przez niemiecką ilustratorkę R.S. Berner. Co mam na myśli pisząc o "wydajności"? Dość szeroką uniwersalność wiekową tych książek. Dzieci rosną szybko i przez jakiś czas te książki za nimi nadążają. O ile Ulica... sprawdzi się już u roczniaka, który może na każdej stronie szukać kotka czy bociana, o tyle Rok w lesie jest przeznaczony dla nieco starszego widza i nieco bardziej wprawionego opowiadającego. Jest też książką dużo bardziej nastawioną na uczenie się dziecka.

Ania dostała tę książkę, gdy miała około dwóch lat i już wiedziała, znając wszystkie pory roku Ulicy Czereśniowej, do czego taka książka służy. I znów, podobnie jak było to z poprzedniczką, tak w tej książce zaczęła od poznawania bohaterów i szukania ich na następnych stronach. Chęć słuchania o ich zwyczajach przyszła parę miesięcy później. 

Jest to książka, której 12 rozkładówek jest kopalnią wiedzy na temat zachowań leśnych zwierząt i pretekstem do rozmawiania z dzieckiem o porach roku. Można rozmawiać o zwierzętach, które prowadzą nocny i dzienny tryb życia, o tym, co jedzą, w jakich warunkach mieszkają, jak spędzają zimę (śpią? odlatują? robią zapasy? polują przez cały rok? muszą być dokarmiane, a może zmieniają kolor futerka). Można opowiadać dziecku o roku każdego z tych zwierząt osobno lub skoncentrować się na tym, co dzieje się z nimi w konkretnej porze roku, także pod ziemią.

Wybór, jakiego dokonała Autorka, żeby to było dwanaście rozkładówek przedstawiających ten sam fragment lasu jest w jakiś sposób powiązany z tym, co zrobiła R.S. Berner, tu jednak dochodzi aspekt wiedzowy, zmuszający rodzica (i dobrze!) do rozwiania swoich własnych wątpliwości dotyczących zachowań zwierząt. Autorka pomaga w tej procedurze, przedstawiając każdego ze swoich bohaterów na samym początku książki, gdyby ktoś miał wątpliwości czy w książce mamy do czynienia z łasicą czy kuną leśną, albo co ciekawego można opowiedzieć o żuku. Niejeden rodzic wyuczy się nazw popularnych "robaków" takich jak stonogi murowe czy popularne, ale rzadko kojarzone z imienia kowale bezskrzydłe. Poza tym dziecko może obserwować pewną samowystarczalność lasu jako ekosystemu, w którym jedynym niepotrzebnym elementem są ludzkie śmieci. Nie ukrywam też, że zasługą tej książki jest to, że pięcioletnia dzisiaj Ania, gdy na podwórko u wuja (człowieka w podeszłym wieku) zawędrował jeż, zaprotestowała przed zaserwowaniem owadożercy jabłka (ach, te bajki), mówiąc: "chyba poszukam mu jakichś robali, gdyby jadł jabłka miałby zęby jak człowiek lub osioł". Reprodukowanie wizerunku jeża z jabłkiem jest tak głęboko zakorzenione, że aż smutne. Dzięki ci za tę walkę z mitem, Autorko!


Emilia Dziubak, Rok w lesie, Nasza księgarnia, Warszawa 2015

Komentarze