Czy Natka będzie książkową koleżanką Ani? - R. Quayle i J. Christians, "Natka i zbuntowany królik"

Natka i zbuntowany królik to zestaw trzech krótkich historii, w których tytułowa bohaterka radzi sobie z codziennością kilkulatki. Książka o świetnej okładce traci na tym, że nie zawiera kolorowych rysunków niemieckiej ilustratorki Julii Christians, a wydruki utrzymane są w palecie szarości. Założeniem było stworzenie książki dla początkującej czytelniczki do samodzielnego czytania i - przynajmniej na pierwszych stronach - założenie to jest realizowane w krótkich zdaniach i maksymalnej prostocie wypowiedzi, tak znacznej, że aż utrudniającej głośne czytanie. Jednak im dalej w las, tym więcej drzew.

Pierwsza historia - ta tytułowa - traktuje o zazdrości Natki, której siostra dostała na urodziny królika. Natka z zazdrości krytykuje zachowanie Niny i sama zaczyna zajmować się królikiem, co nie wychodzi najlepiej. Druga opowieść dotyczy Wróżki Zębuszki, której dziewczynka się boi. W oddaniu zęba pośredniczy dla niej starsza siostra, bo Natka odczuwa lęk przed dopuszczeniem do tego, że ktoś miałby wejść do jej pokoju i podejść tak blisko niej podczas snu. Gdzie w tym wszystkim są rodzice, którzy powinni porozmawiać o tym strachu? Dlaczego dziewczynka nie mówi im o tym, czego się boi? Trzecia historia jest najmniej problematyczna - Natka przekona się w niej, jak trudno zorganizować zabawę dla swojego gościa i dlaczego lepiej nie zmyślać, że ma się w domu skrzaty. Ma szansę zrozumieć, że to, co wydaje się interesujące dla jednej osoby, może być obojętne dla kogoś innego.


Książka, która zapowiadała się bardzo sympatycznie, budzi moje wątpliwości. Opowiadania w niej zawarte są formalnie przyjazne dla czytelnika, ale ich treść, w której dziecko ma jakieś obawy i radzi sobie z nimi samo, urasta w mojej głowie do problemu - być może niesłusznie. Trudno mi stwierdzić, czy sama, gdybym czytała tę książkę jako ośmiolatka, zauważałabym niewłaściwe zachowanie głównej bohaterki, czy może byłoby dla mnie oczywiste, że to jest tylko książka i miało być ciekawe, a nie godne naśladowania. Nie wiem. 

Fakt, że do głośnego czytania się nie nadaje, bo krótkie (przynajmniej na początku) zdania nie są płynne. Poza tym zastanawiam się nad sensem wprowadzania określeń, które miałby być zabawne, ale mogą prowadzić do utrwalania błędów językowych, np. "jestem bardzo zauważającą dziewczynką". Rozumiem, że słowo "zauważająca" jest łatwiejsze niż "spostrzegawcza", ale przecież można było to zapisać jako "jestem baczną/czujną obserwatorką"? Przekonuje mnie to określenie jako żart językowy, związany z tym, że we wcześniejszym zdaniu słowo "zauważać" było podwojone, jednak czy dzieci kilkuletnie, które budują swoją bazę słownictwa, docenią taki zabieg? Inna sprawa: Natka, która jest narratorką, mówi, że kiedy się zdenerwuje, "wykrzykuje różne niegrzeczne rzeczy". Aż się ciśnie na usta (nie przeczytam na razie książki Ani, więc nie wiem, czy jej też się ciśnie) pytanie: jakie niegrzeczne rzeczy? Hmmm... Może lepiej przemilczeć.

Czy Natka, która wypuszcza królika z klatki, o którym później zapomina, niszczy urodzinowy poczęstunek siostry, zasługuje na pochwałę, jaką słyszy od rodziców po tym, jak królika znalazła? Tak czy inaczej, książka na razie trafia na półkę. Myślę, że może się przydać podczas pierwszych prób czytania, jako motywator - niewiele tekstu na stronie + grubość (ponad 100 stron), która może dawać wrażenie "jestem taka duża, że czytam grube książki". 

Przed oddaniem książki dziecku polecam samemu przeczytać i ocenić, czy więcej będzie z niej szkody czy pożytku. Trudno mi też, kiedy nie mam doświadczenia z dzieckiem samodzielnie czytającym, a niestety jedynymi książkami, jakie pamiętam z tego okresu czytelniczego są Dzieci z Bullerbyn i O psie, który jeździł koleją, ocenić, na ile dziecko wczesnoszkolne potrzebuje przepracowania treści właśnie przeczytanej książki.

Za książkę dziękuję wydawnictwu

Ruth Quayle, Julia Christians, Natka i zbuntowany królik, tłum. Anna Błasiak,  wyd. Wilga, 2020.

Komentarze