Robot, choć zanim trafił na wysypisko funkcjonował w tej futurystycznej rzeczywistości, nic z tego nie pamięta – uczy się jej na nowo i tym samym stopniowo wprowadza w nią czytelnika. A nie jest to przyjemny świat. Książka ma sporo z antyutopii, co mnie zaskoczyło. Wizja, w której w każdej czynności ludziom towarzyszą roboty i to z nimi częściej się komunikują niż ze sobą, choć napisana z perspektywy prostolinijnego robota, wydaje się dorosłemu odbiorcy nieco niepokojąca. Robot i utożsamiający się z nim, bardzo młody czytelnik, być może tego nie rozumieją, ale pewne mechanizmy antyutopijne są dla dorosłego jasne.
Sympatyczny główny bohater, który odkrywa swoją osobowość, jest największą siłą tej książki. Być może niedorosły odbiorca nie domyśli się, że został porzucony, a nie zaginął. Przez większą część powieści narracja wskazuje na to, że został wyrzucony jako zepsuty przez swoją właścicielkę, którą chce znaleźć. On sam, skoncentrowany na poszukiwaniach, nie widzi innej możliwości niż przypadkowe zaginięcie. Pod koniec książki dziewczynka zostaje oczyszczona z zarzutów, ale domysły czytelnika w tej sprawie kładą cień na wizerunku Beti.
Książkę oceniam bardzo pozytywnie. Ma mocnego głównego bohatera, prostolinijnego, o głęboko osadzonych wartościach moralnych, który musi przekonać się, kto jest dobry, a kto ukrywa swoje zamiary pod sztucznym uśmiechem. Przygody Boota i innych robotów poszukujących Beti są porządne, jednak nie stają się głównym tematem książki. Pod koniec powieści okazuje się na szczęście, że nie wszyscy ludzie są źli, a ich zamiary dalekie od szlachetnych, dzięki czemu powieść ma dobre zakończenie, jak przystało na powieść dla niedorosłego czytelnika.
Za książkę dziękuję wydawnictwu
Shane Hegarty, Boot. Wielka przygoda małego robota, tłum. Maria Lalik, Warszawa 2020
Komentarze
Prześlij komentarz