Złota księga bajek, czyli klasyka na dobranoc

Wersji książek z bajkami jest co niemiara, a ta trafiła (jako kolejna) z powodu zawartości. Otóż okazało się niezbyt łatwe, znaleźć książkę, która zawiera opowieść... o Kopciuszku. Naprawdę. W kółko tylko Brzydkie kaczątko, Czerwony kapturek i Trzy małe świnki. Przynajmniej takie wrażenie sprawiały te wszystkie zbiory. Wreszcie udało się trafić na ten zestaw, dość klasyczny, choć potraktowany dosyć... disneyowsko. Nie jest to oczywiście zarzut, jednak są to bardziej spisane aranżacje disneyowskie niż Andersenowsko-Grimmowskie.
Zawartość książki to:
Kopciuszek
Piotruś Pan
Brzydkie kaczątko
Mała syrenka
Pinokio
Czerwony kapturek
Ania, która nie mogła się doczekać Kopciuszka, od razu polubiła tę wersję, dopytując tylko, co się stało z kotem oraz dlaczego nie są wymienione imiona córek macochy. Jednak największym zaskoczeniem było szybko ujawnione zafascynowanie Piotrusiem Panem, które niemal natychmist ewoluowało w zabawę z chowaniem cienia do szuflady. 
To chyba właśnie Piotruś Pan jest taki wyraźnie disneyowski - na przykład pojawia się postać Dzwoneczka, ale zupełnie nie wiadomo po co. To znaczy jest wymieniony, że jest. I tyle. Fabuła jest zbyt krótka, żeby był sens obecności Dzwoneczka.
Zbiór oceniam bardzo pozytywnie. Kolorowe obrazki, mało tekstu na stronie, więc dziecko nie nudzi się podczas czytania. Poza tym tekst jest dobrze zredagowany, co niestety nie jest regułą. Nie ma błędów językowych czy irytujących powtórek, a zdania są proste, ale nie infantylne. Całość dobrze się czyta. 
Jedną jego wadą jest absolutna dziewczęcość okładki. Holograficzny róż nie jest zbyt udany jak na klasyczny zbiór bajek. 

Złota księga bajek, wyd. Arti, 2019.

Komentarze