Książka mniej znana od musicalu - "Upiór opery" Gaston Leroux

Kilka tygodni temu byliśmy z mężem na Upiorze w operze w Białymstoku. Rzecz wpadająca w głowę, rozpalająca wyobraźnię i niesamowicie intrygująca. Teraz tytuł ten jest kojarzony przede wszystkim z musicalem, jednak pamiętać należy, że u jego źródeł leży głośna kilkadziesiąt lat temu powieść o tym tytule, która - kilkakrotnie ekranizowana (w latach: 1916, 1925, 1943, 1962, etc.), została przerobiona przez A. Webbera na musical w 1986 roku. Tę właśnie niewielkiej objętości powieść przeniesiono na teatralne deski z nieznacznymi uproszczeniami i zmianami fabularnymi.
Na początku XX wieku książka Lerouxa była niezwykle plastycznym obrazem, trafiającym w gusta szerokiej rzeszy czytelników. Teraz - albo zostałaby inaczej napisana - albo wydana w takiej formie przeszłaby bez echa. Bo, z jednej strony, fabuła nie budzi już takiej grozy, z drugiej - nie budzi jej, bo znamy zakończenie tej historii.
Nieoczywista w tym literackim obrazie jest narracja - to ona w największej mierze odpowiada za zbudowanie atmosfery tajemniczości. Postać mówiąca wydaje się uczestnikiem wydarzeń, ale nie jest żadnym z bohaterów. Zszywa powieść z opowiadań, wspomnień i pamiętników innych osób. Częściowo tylko towarzyszy akcji, która jednak nigdy nie dotyka go osobiście. Akcja jest zatem kilkakrotnie przerywana po to, by po pewnym czasie powrócić do wyjaśnienia porzuconych kwestii. Jeśli do narratora docierają jakieś słowa, to je przytacza, mimo że nie mają w danym momencie żadnego umocowania w fabularnej rzeczywistości - ich sens będzie wykorzystany dużo później. Oczywiście to szkolny zabieg podtrzymujący zainteresowanie odbiorcy i budowanie napięcia, rozładowywanego po pewnym czasie. Z drugiej strony - posługiwanie się mową zależną tam, gdzie narrator nie mógł towarzyszyć bohaterom (bo nie był żadnym z nich, a nie jest to typowy narrator trzecioosobowy) sprawia, że choćby opowieść o uwolnieniu Krystyny nie jest tak dramatyczna, jak mogłaby być. 
Przesunięć fabularnych czy też zmian, jakich dokonano na potrzeby musicalu nie ma wiele - wycofana jest całkowicie postać Persa, który w książce jest jedynym źródłem wiedzy o tym, co działo się na terenie podziemnej "posiadłości" Eryka (upiora). Madame Giry w musicalu częściowo przejmuje jego rolę, wiedząc co nieco o przeszłości tego mężczyzny. W książce matka jednej z baletnic, nosząca to nazwisko, jest bileterką, potulnie wykonującą polecenia upiora. Incydent ze spadającym żyrandolem jest motywem z powieści, jednak - będący w musicalu jednym z suspensów - w powieści jest ledwie wspomniany jako jeden z ciągu złych wydarzeń w teatrze. Powieściowy Eryk jest outsiderem, który nie zna pojęć dobra i zła, pełnym namiętności i talentu, okrutny i zaślepiony. Powieściowa Krystyna i jej narzeczony hrabia Raoul de Chagny są młodymi, zakochanymi ludźmi, którym przeszkadza zły i przebiegły człowiek, architektoniczny geniusz. Krystyna, w musicalu zafascynowana upiorem, w powieści po prostu się go boi. Wydaje mi się, że zabarwienie erotyczne, dodane do relacji Krystyny i upiora w musicalu, doskonale uzupełnia ten strach. Podobnie jak zmiana powieściowego zdecydowanego Raoula w musicalowego chłopca, jest dobrym wyrazem kontrastu spokoju z brutalną męskością upiora. Krystyna/Christine jest oszołomiona i, mimo obaw, idzie za mężczyzną, który wywołuje w niej dziwną mieszankę uczuć. Raoula kocha, ale czuje przy nim tylko bezpieczeństwo, żadnej ekscytacji. Raoul jest dość mdły, a upiór doskonale wyrazisty. Trudno się zatem dziwić, dlaczego (zwłaszcza w musicalu, znacznie mniej w powieści) odbiorca kibicuje relacji Christine i upiora.

Gaston Leroux, Upiór opery, tłum. Andrzej Wiśniewski, Hanna Śmierzyńska, wyd. Ktoczyta.pl, Warszawa 2006


Komentarze