Niesamowita, oszałamiająca klasyka thrilleru - "Rebeka"

Przyznaję, nie spodziewałam się. Nie spodziewałam się książki tak obłędnie trzymającej w napięciu, a opartej przy tym na prostym pomyśle fabularnym. Oto młodziutka, zupełnie niedoświadczona dziewczyna zostaje żoną dwadzieścia lat starszego bogacza, który przed rokiem został wdowcem. Przywozi dziewczynę do swojej wielkiej posiadłości i, nieświadomy problemów, z którymi jego nowa żona musi się borykać, wraca do swojego trybu życia. A bezimienna narratorka, szalenie zakochana w swoim mężu, musi stawić czoła całemu domowi, który wydaje się ołtarzem, na którym świeczki zapalane są zmarłej przed rokiem Rebece de Winter.
Książka jest fenomenalna, mroczna od momentu przyjazdu małżonków do Manderley, pani Danvers, ochmistrzyni i wierna służąca Rebeki jest przerażająca. Maxim - zamknięty w sobie, traktuje swoją żonę raczej jak dziecko - lub jak psa, którego czasem trzeba pogłaskać po głowie. Główna bohaterka - zagubiona i oszołomiona, a także przestraszona, boi się pani Danvers, boi się humorów Maxima i jego lekceważenia, boi się zaczynać temat jakiejkolwiek rozmowy, bo nie wie, co akurat popsuje mu nastrój - informacja gościa o terminie regat? pytanie o zdrowie pana domu? zagadnięcie o nieużywane pokoje w posiadłości czy wzmianka o pływaniu w morzu? Maxim to samotnik i sprawia wrażenie pogrążonego w tępej żałobie po stracie Rebeki. Wrażenie to podsyca pani Danvers. Wszystko, co ona przekazuje nowej pani na Manderley, pasuje do takiego wyobrażenia - Maxim kochał tylko Rebekę i to ona na zawsze pozostanie panią w jadalni, buduarze, w pięknych pokojach zachodniego skrzydła, które wyglądają, jakby Rebeka tylko na chwilę z nich wyszła. Dzięki pierwszoosobowej narracji czytelnik odczuwa rosnący niepokój i obawy narratorki. To, że ona sama, niepewna siebie, uznaje panowanie Rebeki w domu i akceptuje fakt, żeby życie w nim biegło niezakłóconym trybem. Gdzie, kiedy i co się je, gdzie pani domu spędza czas przed obiadem, a gdzie - po jedzeniu.
Główni bohaterowie to nijaka, wiecznie wystraszona młoda pani de Winter, zamknięty w sobie, przygnębiony Maxim i chorobliwie wierna Rebece ochmistrzyni, pani Danvers. Bohater jest jeszcze jeden - jest nim przyroda. Rośliny, morze, plaża, deszcz czy wiatr, które są jak "dotyk zimnej ręki", martwej ręki Rebeki. 
Punkt zwrotny powieści, który niesie za sobą zmianę w zachowaniu Maxima wobec swojej młodej żony, jest, no cóż... wbijający w fotel. Dawno nie czytałam czegoś tak zaskakującego i prostego. Twórcy thrillerów często tworzą jakieś zawiłe motywy, stojące u podłoża akcji, a tu dostajemy powieść sprzed 100 lat, która oszałamia.
Wiecie, że jestem fanką śledzenia nawiązań intertekstualnych w powieściach. Rebeka ma sporo nawiązań do Jane Eyre. To nie tylko pośpieszny ślub bogacza z 20 lat młodszą dziewczyną bez rodziny, nie tylko tajemnica kryjąca się w posiadłości i niechęć właściciela do mieszkania w niej. To także przesiadywanie głównego bohatera w bibliotece, kobieca postać antagonistki, zamknięcie w sobie głównego bohatera, odwaga głównej bohaterki (u Jane od razu, młodą panią de Winter zmusza do odwagi życie) i całkowite oddanie się starszemu mężowi, a także talent dziewczyny do rysowania. To szukanie ucieczki przez Maxima i Edwarda - najpierw w wyjazdach, później w nieświadomości młodej, kochającej żony co do ich przeszłości.
Jeszcze jedno - piękny styl, piękne budowanie napięcia, niepokój narracji trybu przypuszczającego, tego, co może się zaraz wydarzyć. Umysł głównej bohaterki, pierwszoosobowej narratorki, tworzy projekcje, podsycane małomównością Maxima i wielomównością pani Danvers. Fantastycznie pasujące do tej niezwykłej powieści, prostej, spójnej i pozostawiającej niepokój.

https://www.lanostratv.it/wp-content/gallery/rebecca-la-prima-moglie/
Jeszcze kilka słów o ekranizacjach. Osobiście wolę ekranizację włoską i nie ukrywam, że ze względu na Alessia Boni, grającego Maxima - choć zmiany fabularne dotyczące zakończenia są znaczne - Maxim z książki zrobiłby wszystko, żeby nie rozstawać się ze swoją żoną, przy której czuł się bezpiecznie. Ekranizacja Hitchcocka jest niesamowita, trzyma w napięciu - i choć też są niewielkie zmiany - jest bardziej wierna powieści. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że sposobem obrazowania film przypomina Przeminęło z wiatrem i no cóż... po prostu się zestarzał.

Daphne du Maurier, Rebeka, tłum. E. Romanowicz-Podoska, wyd. Albatros 2016

Komentarze