Plany czy rozterki raczej

Sporo ostatnio czytałam, jednak pisanie odwlekło się gdzieś pomiędzy wątpliwościami, czy felieton raczej, czy zwykłą recenzję pisać. I tak upłynęło pięć (a właściwie siedem, ale o tej rozbieżności będzie w swoim czasie) książek. Dzisiaj postaram się umieścić wpis o jednej, przedostatniej (w kolejności czytania), a która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Książce, o której dużo słyszałam, ale od której chyba odstraszała mnie łatka klasycznej. I to, że zawsze na pierwszym miejscu będzie u mnie literatura polska.
Zatem Dziwne losy Jane Eyre - z tą książką chciałabym się na blogu rozliczyć w pierwszej kolejności, następnie zaś wypadałoby napisać coś o wydawniczej świeżynce - fanfiction Jane Eyre, uwspółcześnionej fabule tejże, wydanej przez Helion pod nieco zbyt pseudoromantycznym tytułem Rozdroża. Później zaś o tym, co powinno się pojawić na blogu w połowie lipca, jeśli byłabym skrupulatną blogerką, mianowicie o serii greyowskiej, którą zdecydowanie powinnam była przeczytać zanim sięgnęłam po Prosty układ K.A. Figaro. Hm, zupełnie to dla mnie nowy dobór literatury. Dość wspomnieć, że lektura książek o Greyu, sięgnięcie po Dziwne losy..., a następnie po współczesną ich przeróbkę, to (po)twór zwarty, choć rozczłonkowany i trudno opisywać jedną książkę bez odniesień do innych. Tu właśnie leży przyczyna, dla której zaczynam od Charlotte Brontë. Uważam ponadto, że przed wpisami o Greyu powinnam przeczytać jeszcze chociaż Tessę d'Urberville Hardy'ego i nie ukrywam, że spodziewam się znaleźć co nieco w innych powieściach sióstr Brontë. Wichrowe wzgórza ciągną mnie od czasu niedawnej lektury Amy Harmon - kłótnia Josie i Samuela o Heatcliffa była dość intrygująca, a Agnes Grey autorstwa trzeciej z sióstr, Anne, wydaje się interesująca ze względu na Dziwne losy... właśnie (pojawia się w niej wzmianka o niejakiej pannie Grey, guwernantce, która miała z nastoletnią Blanką Ingram trudne życie), a nie tylko na zaczerpnięcie nazwiska dla głównego bohatera czołowego erotyku dla kobiet.
Zatem zadanie uważam za dość trudne, bo mam wrażenie, że cokolwiek będę opisywać, to mnie będzie ciągnąć do książek E.L. James. Aha, jeszcze mam w planach porównanie erotyku E.L. James i polskiej wersji - K. A. Figaro.

Komentarze