„Prosty układ” - recenzja przedpremierowa

Nigdy nie narzekałam na niedostatek na moim blogu reprezentantów literatury kobiecej, a ostatnio, całkiem przez przypadek, to właśnie ona wkrada się pomiędzy wpisy o książkach dla dzieci. Hm, to zupełnie do mnie niepodobne.
Tym razem rzecz nieznośnie kobieca, wpisująca się w popularny od czasów Graya nurt, nazwałabym go „seksualny”. Być może nawet łatwiej byłoby mi pisać o książce Prosty układ, gdybym znała naczelnego przedstawiciela tego gatunku.

Ogólnie książka nie była zła. Złe było w niej kilka rzeczy, o których za chwilę.
Zacznę jednak od pozytywów. Książka ma akcję, to nie jest powieść pornograficzna – i bardzo dobrze. Pozostająca pod pseudonimem autorka miała pomysł na bohaterów drugoplanowych, nawet jeśli kreatywność zawiodła przy głównej bohaterce. Choć rzeczywistość Łucji kręci się wokół Dymitra (ona studentka, on szaleńczo bogaty przedsiębiorca – znacie to skądś?), to cokolwiek innego też się dzieje, a koleżanki bohaterki – Roksana i Natalka, podobnie jak pojawiający się panowie – Marcin, Albert i Igor – są w miarę realni. Plusem jest podwójna pierwszoosobowa narracja. Podstawowy głos ma Łucja, jednak kilkakrotnie słychać też narrację Dymitra, inna rzecz, że licho poprowadzoną. Poza tym książka jest wciągająca, przede wszystkim dzięki wątkom zaczerpniętym z thrillerów.
Teraz minusy – tych jest więcej.
  1. Otwarte zakończenie. I to nie byle jak otwarte. Jakby ktoś uciął rozdział. Irytujące, choć pewnie tak miało być – skoro dotrwałaś kobieto do końca, to będziesz chciała przeczytać następną część, nawet jeśli powieść średnio rokuje. Powinna to być zamknięta książka. Łucja kończy relację z Dymitrem i ogarnia swoje życie uczuciowe – z Igorem lub kimkolwiek innym.
  2. Język. Dramaty pojawiały się w scenach erotycznych, choć nie tylko. Autorka miała wyraźny problem z synonimizowaniem, stąd fatalne, rodem z telenowel, określenia: „brązowooki”, „niebieskooki” – o mężczyznach czy „blondynka”/”brunetka” – o koleżankach, które zamiennie mówiły. Problem doboru słów w scenach erotycznych był tak znaczący, że odwracał uwagę od tego, co robią bohaterowie, ponieważ określenie „przyjaciel” jako synonim penisa i „dziurka” jako zamiennik pochwy budziły we mnie politowanie pomieszane ze zniesmaczeniem.
  3. Zmienność głównej bohaterki. Czytelnik poznaje Łucję jako pewną siebie, raczej wyzywającą kobietę, oblewającą piwem faceta, którego widzi pierwszy raz. Później robi się trochę bardziej zwyczajna, mimo że pije i pali na potęgę. Mam wrażenie, że autorka ma dość stereotypowe wyobrażenie tego, co robią studenci. I tak dobrze, że Łucja obroniła licencjat na czwórkę, bo gdyby dostała ocenę bardzo dobrą ze swoim dość imprezowym życiem, to już byłaby przesada.
  4.  Zachowanie głównej bohaterki – tak nieuzasadnione, że aż odrzucające, prawie spowodowało u mnie chęć rzucenia tej książki na 40. stronie. Główna bohaterka jest podniecona tym, że patrzy na nią obcy facet (tzn poznany przed chwilą), podniecona tym, że widzi jego wzwód i ogólnie podoba jej się, że on mówi, że ją przeleci. Tu jest dość znaczny dysonans – Łucja jest zdenerwowana, udaje zniesmaczoną, ale cały czas powtarza, że przystojny Dymitr wywołuje w niej „mrowienie w dole brzucha”. Po czym całuje się z nim namiętnie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Później jest trochę lepiej. Bohaterka ma nawet silne przejawy działania zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego, gdy odmawia Dymitrowi układu, który on jej proponuje i ucieka.
  5. Narracja Dymitra – irytująca po stokroć, zwłaszcza zapisami: „nie będę tego opisywać, bo i tak was to nie interesuje”. No nie, skoro czytam, to mnie interesuje. To zabieg typu „przepraszam, że przeszkadzam”, zapisany w e-mailu. Jeśli ktoś się decyduje odczytać e-mail, to znaczy, że jego nadawca nie przeszkadza. Mało tego – Dymitr ze swoją poplątaną psychiką mógłby być dość ciekawym głównym narratorem.
Sceny erotyczne występują w powieści, ale nie są one jedynym tematem. Poza tym nie jest to jakiś seks wyuzdany. Łucja ma być dla Dymitra jedną z kobiet, z którymi ma seksualny układ, bez miejsca na uczucie (to też chyba znajome). Dziewczyna się obawia tej propozycji, bo zakochuje się w Dymitrze, swoją drogą całkiem dobrze zaprezentowanym jako bohater ze skrywaną przeszłością, chorobliwie słowny, i, jak na to nie spojrzeć - naprawdę pociągający.
 
Książka jest pierwszą powieścią Grupy Foksal wydaną pod nowym brandem - Lipstick Books, którym sygnowane będą powieści kobiece, takie wiecie, przyjemności na dwa popołudnia. Wydawnictwo obiecuje, że będzie lekko, wciągająco i przyjemnie - Prosty układ wydaje się dobrym początkiem dla nowej odsłony Grupy Foksal.




Za książkę dziękuję

K. A. Figaro, Prosty układ, Lipstick Books, 2019

Komentarze