![]() |
Ach... Ta gwiazda Mercedesa jako wariacja na temat pruskiego hełmu... |
Andrzej Stasiuk w jednym z przyjemniejszych wydań.
Miniatura, jaką jest książka Dojczland, jest szczególnie warta uwagi osób,
którym spodobało się np. Jadąc do Babadag czy Dukla, ale Mury Hebronu nie są im
bliskie. Lekkość, jaką prezentuje ta pozycja, okraszona jest puszczaniem oka do
czytelnika. To z jednej strony rozprawienie się ze stereotypem Niemca, z
drugiej – paradoksalnie jego egzemplifkacja.
A. Stasiuk nierzadko wybiera formę wypowiedzi literackiej, która,
będąc silnie zsubiektywizowaną narracją pierwszoosobową, pozbawiona jest
jednocześnie dialogów. I, co go wyróżnia – pisarz doskonale sobie radzi z takim
monologiem, który jest naprawdę ciekawy, mimo niebezpieczeństwa czytelniczej
nudy. Dlatego Dojczland jest perełką – drobiazgiem, któremu warto poświęcić wieczorny
czas. Muszę się też przyznać do tego, że kilka razy uśmiechnęłam się pod nosem
do konstatacji wygłaszanych przez narratora. To akurat wyróżnia tę książkę
spośród innych Stasiukowych – nie kojarzę, żebym chciała się dzielić zabawnymi
anegdotami z kimkolwiek, kogo mam w pobliżu, a tak było w przypadku tej
książki. Fakt też, że nie czytałam jeszcze wszystkiego, co spłodził A. Stasiuk.
Andrzej Stasiuk, Dojczland, Czarne, Wołowiec 2007.
Myślę, że przygodę z Autorem to mógłbym zacząć właśnie od tej ksiązki, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie jest to pozycja całkiem dla Stasiuka reprezentatywna, ale pełna czytelniczych przyjemności.
UsuńBardziej autor kojarzy mi się ze wschodem, ale z przyjemnością sięgnę po tę rzecz o naszych zachodnich sąsiadach:)
OdpowiedzUsuńTo fakt - jednak właśnie "Dojczland" ma według mnie lekkość, której brakuje refleksyjnym obserwacjom wszelakich wschodów ;-)
Usuń