Lubowski powołuje się na przykłady imperiów starożytnych i
nowożytnych. Wszystkie wcześniej czy później upadały, i to wskutek rozpadu
wewnętrznego, a nie interwencji zewnętrznego wroga. Autor widzi mnóstwo
sygnałów, które świadczą o tym, że USA traci swoją mocarstwowość. Przestaje być
tym, za co jeszcze na świecie uchodzi. I choć w porównaniu do Europy wciąż jest
światem otwartym i innowacyjnym, to jednak mocno ucierpiało na procesach
globalizacyjnych. A przecież ich źródłem są właśnie Stany Zjednoczone.
Globalizacja stała się impulsem dla rozwoju nowych
gospodarek, które mierzą się do objęcia mocnej, o ile nie najmocniejszej
pozycji na świecie. Ich niebywałą przewagą nad USA są zasoby ludnościowe oraz
niskie koszty zatrudnienia. Mowa o Chinach, Indiach, Brazylii i Rosji.
Zwłaszcza dwa pierwsze kraje bardzo skorzystały na globalizacji. A otwarty
rynek umożliwia przedsiębiorcom przenoszenie miejsc pracy do
Południowo-Wschodniej Azji. Call center jest tańsze w Indiach, praktycznie
wszelka produkcja – w Chinach. Tym sposobem Chiny posiadają ogromną nadwyżkę
budżetową, a za dolary kupują amerykańskie obligacje.
Za główną siłę USA Lubowski wskazuje obcy Europie typ
przedsiębiorczości. USA to wciąż kraj inwestorów (przynajmniej był taki przed
kryzysem, który stał się kolejnym ciosem dla amerykańskiego konsumpcjonizmu),
którzy nie boją się zainwestować w ciekawy pomysł na biznes. Potknięcia, a
nawet upadki, są traktowane jako stały element drogi do sukcesu.
Autor Kontuzjowanego mocarstwa przewidział destrukcję
amerykańskiego modelu życia. Kryzys tylko przyspieszył nieuniknione. Konsumpcja
na wyrost i postępujące przenoszenie się miejsc pracy poza granice USA musiały
w końcu uzmysłowić Amerykanom, że potrzebni są w zawodach, które muszą być
wykonywane na miejscu: jako sprzedawcy, kierowcy czy fryzjerzy. A są to
przecież zawody, które w tak wielu przypadkach wykonują rzesze imigrantów z
różnych części świata.
Kontuzja to taki uszczerbek na ciele, który można łatwo
wyleczyć, który jest niegroźny dla życia jednostki. Jednak USA odniosło te
kontuzje w tak wielu miejscach jednocześnie, że podniesienie się trudno uznać
za łatwe. Stany Zjednoczone jeszcze są mocarstwem – wojskowym, gospodarczym,
politycznym. I posiadają swoistą, jedyną w swoim rodzaju siłę przyciągania.
Jednak jak długo jeszcze będą w stanie opierać się zmianom w rozkładzie sił na
świecie?
Andrzej Lubowski, Kontuzjowane
mocarstwo, Świat Książki, Warszawa 2007.
Komentarze
Prześlij komentarz