Prowadzona dwutorowo powieść Érica-Emmanuela Schmitta
pokazuje losy Adolfa Hitlera od momentu egzaminów wstępnych na wiedeńskiej
Akademii Sztuk Pięknych. Jest także próbą napisania hipotetycznej biografii tego
samego człowieka, który dostał się na studia malarskie i nigdy nie zajął się polityką.
Od samego początku lektury interesowało mnie, czy obraz
Hitlera nakreślony przez Schmitta, jest obrazem rzeczywistym. I to, w jaki
sposób autor ułoży porządek na świecie w
XX wieku bez Hitlera. Spodobało mi się to, że nie wybielił zupełnie świata z totalitaryzmów
i nie zrezygnował z wybuchu II wojny światowej. W końcu Hitler tylko wsparł
silne ruchy prawicowe, które w Niemczech, a równolegle też i we Włoszech,
narodziły się niezależnie od niego. Tyle że II wojna światowa, zamiast
pozyskania przestrzeni życiowej dla Niemców i eksterminacji Żydów oraz Cyganów,
miałaby na celu wyrównanie rachunków po Traktacie Wersalskim. Z takiej wojny
Niemcy z dużym prawdopodobieństwem wyszliby silniejsi, niż byli. Może to nawet
oni wysłaliby jako pierwsi załogową rakietę na Księżyc?
Schmitt pisze, że tworzenie tej powieści wymagało od niego
przygotowania się w temacie biografii Hitlera. Wydawca natomiast postarał się o
opinię historyków. Tym sposobem aspekt czysto (lub prawie czysto) biograficzny,
zazębia się z hipotezą świata, w jakim żyje malarz, podpisujący swoje prace „Adolf
H.”
Muszę przyznać, że po przeczytaniu Małych zbrodni małżeńskich oraz Oskara
i pani Róży, nie miałam więcej ochoty na ckliwą literaturę tworzoną przez
Schmitta. Te dwa utwory stanowią dla mnie definicję naśladownictwa i silenia
się na ponadczasowość. Przypadek Adolfa
H. pozytywni e mnie zaskoczył dystansem emocjonalnym.
Éric-Emmanuel Schmitt, Przypadek
Adolfa H., tłum. Ewa Wieleżyńska, Znak, Kraków 2007.
Komentarze
Prześlij komentarz