
Chłopcy musieli jakoś
zorganizować swoje życie na wyspie. Wybrali przywódcę, ustalili dyżury przy
utrzymywaniu ognia. Jednak porządek dość szybko zaczął się burzyć. Wyłoniła się inna osoba, która zaczęła rościć
sobie prawo do bycia wodzem. Trzeba było zatem zlikwidować tego pierwszego.
Silna osobowość jednego z nich,
wprowadzenie grupowego rytuału i działanie w grupie sprawiły, że chłopcy nie
wahali się zabić.
Wielu z nich nie zdało sobie nawet sprawy z tego, co zrobili.
Śmierć słabszego, złożonego jakoby w ofierze, była elementem obrzędu, który
miał wzmocnić poczucie wspólnoty i dać złudę bezpieczeństwa. A doprowadziło wzrostu
poczucia zagrożenia. Zagrożenia nie tylko ze strony sił natury, ale także od
wewnątrz – człowieka i komórki społecznej, w której przebywa. Mechanizmy
społeczne zaczęły górować nad indywidualnym myśleniem każdego z osobna.
Powieść Goldinga to obraz
kondensacji mechanizmów, które kierują człowiekiem wtedy, gdy górę bierze
strach, głód i silna potrzeba bezpieczeństwa. Golding nikogo nie broni, jedynie
ukazuje, że w taki sposób działa zamknięta społeczność – szuka winnego
sytuacji, która wszystkim ciąży.
William Golding, Władca much, tłum. Wacław
Niepokólczycki, Planeta Marketing, 2007.
Komentarze
Prześlij komentarz