Marta i Justyna – matka i córka, dwie kobiety, pomiędzy
którymi komunikacja jest dość trudna, przyjeżdżają na Mazury, by dowiedzieć się
czegoś więcej o pochodzeniu babki-Niemki. Szukają ukrytej przez lata historii
rodzinnej, która sprawiła, że babka nigdy nie wspominała o swoim pochodzeniu. Idea
szczytna, tyle że gdzieś po drodze uległa rozmyciu. Powieść Grzegorza
Uzdańskiego, przy pełnym szacunku dla bardzo dobrze zrealizowanego pomysłu na literacką
wypowiedź, wydała mi się nieco pozbawiona fabuły. Miało się coś wydarzyć, miały
być jakieś wnioski, odkrycia, a kobiety wracają do Warszawy z pustymi rękoma.
Mimo tej mojej wątpliwości dotyczącej braku fabuły, książka
jest warta uwagi, częściowo przez zastosowanie modernistycznego strumienia
świadomości. Technika ta dotyczy zwłaszcza młodszej z kobiet, która ma obsesję
na punkcie zakładów zawieranych z samą sobą, najczęściej dotyczących tego, kto
wyjdzie zwycięski ze starcia Superman i Wonder Woman. Narratorowi rzeczywiście
udaje się zapisać myśli bohaterki w sposób dosyć naturalny – ze wszystkimi
niedopowiedzeniami, dziwactwami, osobistymi wycieczkami i objawami nerwicy.
Ponadto warty uwagi jest rozdział, w którym autor ośmiesza
uwagi na marginesach w powieściach, stosowane przez wydawnictwo Greg.
Dołączenie objaśnień do własnego tekstu nadaje temu fragmentowi charakteru
„przegadania”. Ukazuje śmieszność i brak sensu takiej praktyki wydawniczej,
która całkowicie odziera lekturę z wielowarstwowych znaczeń, a także ogranicza
interpretację, wskazując jedną drogę pracy z utworem.
Grzegorz Uzdański, Wakacje, W.A.B., Warszawa 2016
Komentarze
Prześlij komentarz