Mało kto pamięta, że Wanda Wasilewska, działaczka co się
zowie, była pisarką, i to nie najgorszą. Tworzyła teksty przeznaczone dla
robotników, napisane więc prostym językiem, które już za czasów naszych
rodziców, omawiających w szkole Pokój na
poddaszu, zostały przypisane do kategorii literatury młodego czytelnika.
Kiedy szukałam tekstów do analizy tematu języka śmierci i utraty w polskiej
literaturze dziecięcej, o Pokoju na
poddaszu powiedziała mi mama. Nie mogła sobie dokładnie przypomnieć ani tytułu,
co to na poddaszu miało być, ani autora, jednak wujek Google pomógł i udało się
znaleźć książkę, choć w internecie zbyt wiele o niej nie słychać.
Historia jest prosta i smutna. Czworo rodzeństwa zostaje
samo w ubogim pokoju na poddaszu kamienicy. Właśnie pochowali matkę.
Nastoletnia Ania, nieco się postarzając, idzie do pracy do fabryki, w której
zarabiała na chleb jej matka. Zadaniem Ignasia jest uczyć się dobrze, nie
rezygnować ze szkoły. Zosia zajmuje się najmłodszym Adasiem. Gotuje, sprząta,
robi zakupy. Ania, mimo rad sąsiadek, nie zdecydowała się skierować Ignasia do
przyuczenia zawodu, a Adasia oddać do przytułku. Wzięła na siebie
odpowiedzialność za rodzeństwo. Dużo w tej książce pięknego socjalizmu sprzed
jego ośmieszenia. Warto wziąć pod uwagę nie tylko samą ideologicznie
zaangażowaną postać autorki, ale także fakt, że książkę wydano tuż przed II
wojną światową. Ponadto miała to być powieść dla ludzi niewykształconych,
którzy mieli dostać powieść wartościową w sensie socjalistycznym. Powieść,
którą mogą czytać całe rodziny. Dlatego dzieci są grzeczne, wątki proste i
krótkie, okraszone wzajemną pomocą i pochwałą wspólnej pracy (w fabryce i w
domowej manufakturze kamizelek, zorganizowanej przez dzieci). Poruszony został
także problem wspólnego dobra na przykładzie zniszczonego krzaku bzu, rosnącego
w podwórzu. Jedna osoba – Zosia – wychodzi z inicjatywą zadbania o drzewko, by
uświadomić pozostałym mieszkańcom kamienicy potrzebę, której nie zauważali.
Fizyczna i duchowa siła Ani, która zadbała o to, by rodzina
się nie rozpadła, jest warta tego, żeby książkę polecić także współczesnej
młodzieży. Trudne wybory, przyspieszony kurs dorastania, liczenie każdego
grosza, pokazują, z jakimi problemami musieli się borykać młodzi ludzie sprzed
czasów opieki społecznej i programów typu 500+. Opisana historia, fakt, że dość
programowa, pokazuje, jak niewiele trzeba, żeby wesprzeć drugiego człowieka,
odrzucając społeczną znieczulicę.
Wanda Wasilewska, Pokój na poddaszu, Warszawa 1988.
Poszukuję tej właśnie książki tego wydawnictwa dla męża, dla którego ta kaiążka jest ważna. Czy jest szansa na odkupienie jej bądź wiesz, gdzie mogłabym ją zdobyć? Będę wdzięczna za informację:) Justyna
OdpowiedzUsuńNiestety nie wiem, gdzie można ją kupić, pewnie trzeba by regularnie sprawdzać allegro. Ja czytałam egzemplarz z biblioteki.
Usuń