Skojarzenia z Doliną
Issy Miłosza lub Kamieniem na
kamieniu Myśliwskiego są nieuniknione, choć Skoruń to zupełnie nowy obraz literacki. Powieść inicjacyjna,
której przedstawicielem jest książka Macieja Płazy, zakłada przybliżenie
czytelnikowi młodego człowieka, który stoi u progu dorosłości. Trzeba przyznać,
że tytułowy Skoruń smakuje jej z ciekawością, a niekiedy nawet nieco
bezczelnie. I, co warto podkreślić, mimo konfliktu z ojcem, jest do niego pod
tym względem nieco podobny.
Nazwałam wyżej książkę Płazy powieścią. Nie jest to do końca poprawne określenie, ponieważ
składa się na nią siedem praktycznie autonomicznych opowiadań, które połączone
są osobami i miejscem rozgrywania się wydarzeń. Akcja nie jest zatem spójna,
choć – tu znajduję uzasadnienie dla użycia słowa powieść – układ tych tekstów wskazuje na dojrzewanie bohatera. Skoruń,
chłopak mniej więcej jedenastoletni, dowiaduje się coraz więcej o sobie, swojej
rodzinie, o życiu dorosłych i nie pozostaje to bez wpływu na jego postawę wobec
świata.
Trzeba przyznać, że te opowiadania-rozdziały, na które
składa się książka, to doskonale skonstruowane szkice literackie, jeśli
spojrzeć na nie jak na autonomiczne całości. Nie można się temu dziwić, w końcu
Płaza jest literaturoznawcą, a Skoruń
to jego debiut literacki. Na szczególną uwagę zasługują według mnie dwa
rozdziały – Bracia oraz Skoruń. Sposób budowania fabuły, a
następnie jej puentowania, pozwalają mieć nadzieję, że M. Płaza nie powiedział swoją
pierwszą (fabularną) książką ostatniego słowa. Osoba, która stoi za
pierwszoosobowym narratorem, za bezimiennym Skoruniem, wie, co powinna zawierać
dobra książka. I osobiście liczę na to, że ten akademik w pełni pokaże na co
go stać, już w powieści, a nie w zbiorze opowiadań.
Mała wieś gdzieś w okolicach Sandomierza, której życie
organizuje cykl zbioru jabłek, stanowi miejsce, do którego Płaza wprowadza
czytelnika. Ojciec, złamany chorobą kręgosłupa choleryk i konstruktor maszyn,
matka, raczej bezbarwna, układna i zamartwiająca się o syna i męża, i wreszcie
ich syn, któremu rodzice wypominają lenistwo i nieposłuszeństwo. Skoruń
znajduje swoje miejsce w wiejskiej przestrzeni. W gruncie rzeczy jest dobrym
chłopakiem, dosyć pracowitym, niewyróżniającym się na tle rówieśników. Jednak,
oswojony z negatywnym przezwiskiem, trochę się dopasowuje do przypinanej mu
łatki. Jest przy tym czujnym obserwatorem, który wie, czym jest
odpowiedzialność.
Język zbioru Płazy to subtelna stylizacja gwarowa, ledwie wyczuwalna,
ale nadająca tej wypowiedzi literackiej charakterystycznego rysu. Wieś, w której wciąż jeszcze wspomina
się wojnę (bo na strychu można znaleźć jakiś karabin), której mieszkańcy z niepokojem
patrzą na poziom wody w bliskiej Wisły, i którzy angażowali się w antykomunistyczne
działania, w momencie akcji książki żyje trochę obok całego świata. Jest
zamkniętym mikrokosmosem, tworzonym wspólnie z okolicznymi wsiami-osadami
oraz wsią gminną. Czasem tylko ktoś wspomni o Sandomierzu czy Lublinie, ale są
to nieco abstrakcyjne miejscowości, które należą do zupełnie innego porządku
niż wieś, w której zamyka się życie bohaterów, a zwłaszcza Skorunia.
Maciej Płaza, Skoruń, W.A.B, Warszawa 2015.
Komentarze
Prześlij komentarz