Ingi Iwasiów notowanie żałoby

To moje pierwsze spotkanie z Ingą Iwasiów i kolejne – po Chwinie – spotkanie z profesorem - autorem. Podczas gdy Stefan Chwin jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Gdańskiego, Inga Iwasiów pracuje na Uniwersytecie Szczecińskim.
Pierwsze spotkanie i od razu jak bardzo osobiste – Umarł mi. Notatnik żałoby ma luźną formę miniatur literackich powiązanych przeżyciem nagłej śmierci ojca autorki. Pisana z potrzeby serca książeczka może wywoływać katharsis.  Coś jest w niej przykuwającego, coś, co jest w osobie, która nie zwierza się rzeszy czytelników, ale jednemu konkretnemu człowiekowi. Na swojej stronie internetowej http://www.ingaiwasiow.pl/ autorka nie wspomina o wydanej w 2013 roku książce. Nie wiem dlaczego. Dla mnie fakt jej wydania mógł się okazać po jakimś czasie wstydliwy – gdy już nie było odwrotu, książka była w drukarni. Jest w niej ekshibicjonizm.
Autorka, która nie tylko pisze, ale też bada literaturę, sama zwraca uwagę na autotematyczne fragmenty. Ja zaś chciałabym podkreślić takie:
„Zauważyłam, że pisząc tę książkę, prawie nie udaję” (czytałam w wydaniu elektronicznym, więc format uniemożliwia mi wskazanie lokalizacji cytatu) – te słowa stawiają pod znakiem zapytania mimetyczność i autobiograficzność literatury. Pisarz zawsze pozostaje człowiekiem, który nie tylko pamięta, ale też interpretuje wydarzenia. Te same sytuacje, widziane i przytaczane przez kogoś innego, będą inaczej wyglądały. Pisarz pozostaje także pisarzem, który z założenia tworzy, a nie studiuje z dokładnością biologa czy historyka. Traktuje wydarzenia i przeżycia płynnie. „Prawie nie udaję” mówi o autentyczności przeżyć, realnym impulsie do napisania książki, ale – jak wiemy z pewnej reklamy – „prawie robi wielką różnicę”. Zatem na elementy autobiograficzne należy nałożyć filtr literacki, w tym podporządkowanie tekstu zasadom, które nie pojawią się w swobodnej wypowiedzi.
Traktowanie osobistych przeżyć, zwłaszcza tych dramatycznych, jako przyczynek do powstania książki i zarabiania na niej, budzi wśród niektórych sprzeciw. Inni – jak badacze Kochanowskiego – będą się zastanawiać, czy poeta rzeczywiście żałował, skoro był w stanie napisać taki zbiór, jakim są Treny (istnieje też pogląd mówiący o tym, że Kochanowski, jak literatowi pozwala konwencja, wymyślił sobie córkę i jej śmierć, a podmiot liryczny Trenów nie ma nic wspólnego z biografią ich autora).
Drugi cytat, który sobie zaznaczyłam w tekście Iwasiów, to taka miniaturowa literacka perełka: „Hordy starych ludzi w środkach masowej komunikacji czekają na zelżenie bólu”. Lubię taki styl. Lubię mocne językowe zestawienia i trafne uwagi, które są bezlitosne dla ich przedmiotu, ale sensowne i znajdujące uzasadnienie w pozostałej części tekstu. Brak szacunku do starszych, którego można by doszukiwać się w tym zdaniu, jest skutkiem obserwacji rzeczywistości oraz samej sytuacji podmiotu literackiego. Nie ma w nim nic niewłaściwego.
I jeszcze tytuł: Umarł mi – pokazuje, jak strata bliskiej osoby i żałoba są skierowane na uczucia żyjących. Informacje o ojcu są dodatkiem do tej książki, która jest spisem osobistych notatek z okresu żałoby. To pierwszoosobowy podmiot mówiący, a nie ojciec-zegarmistrz, jest w niej kluczową postacią.

Inga Iwasiów, Umarł mi. Notatnik żałoby, wyd. Czarne, Wołowiec 2013.

Opinio-analiza książki bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka - listopad: wielokrotność

Komentarze