„Madame” Antoniego Libery - tęsknota za upragnionym Zachodem

Książek, które czytam powtórnie, nie jest wiele. Szkoda mi czasu, który mogłabym spożytkować na to, czego jeszcze nie znam. Z Madame jest inaczej. Coś mnie do niej przyciąga niezmiennie od 5 lat, kiedy tę pozycję poleciła mi koleżanka z klasy.
Na szczególną uwagę zasługuje język powieści. Styl Libery może wydać się niektórym sztuczny lub męczący. Mnie zachwyca. Cechują go długie zdania, naszpikowane odniesieniami literackimi. A nade wszystko klasyczna poprawność językowa. Libera w doskonały sposób posługuje się polszczyzną. Czytelnik czuły na odpowiednie brzmienie, tempo i kulturę języka, od razu to dostrzeże.
Ta książka to nie tylko historia maturzysty, który zakochał się w nauczycielce francuskiego. To obraz Warszawy i jej instytucji
w okresie PRL-u. Znak dramatu ambicji, z których wielu musiało zrezygnować, fascynacji, które do niczego nie mogły się przydać w socjalistycznym kraju, dlatego były tępione. Mimo smutnych wniosków i – oczywistego od początku – braku romansowego happy endu, książka tchnie specyficznym optymizmem. Wielka zasługa na tym polu tkwi właśnie w swobodzie językowej, w wielokrotnych słownych potyczkach i w znakomitych opisach sytuacji. Za najlepszy uważam łabędzi śpiew zespołu Modern Jazz Quartett. To chyba mój ulubiony fragment powieści.
Rzeczywistość dzieli się na świat zachodni i wschodni. Za zachodnią granicą jest wolność, a na wschodzie – socjalistyczna, nieznosząca sprzeciwu racja. Główny bohater, pilny uczeń, nie zauważał, jak bardzo problematyczna jest rzeczywistość lat 60., dopóki nie zechciał się dowiedzieć czegoś więcej o romanistce, o madame. Poznawanie historii dwujęzycznej Polki, która go fascynuje, wiąże się dla niego z wniknięciem w zasady działania państwowych instytucji. I z posmakowaniem innego, francuskiego świata.
Tym razem czytałam tę powieść koncentrując się na obrazie miasta i języku, w jakim ten obraz jest wyrażony. Pierwszoosobowy narrator jest niechętny wobec instytucji państwowych. Natomiast w ambasadzie francuskiej i w Centrum Kultury Francuskiej jest przyjęty serdecznie. Okazano mu pomoc i doceniono jego umiejętności językowe. Miasto to też kamienice (brzydkie) czy warszawska komunikacja miejska, w której uobecniane jest zniewolenie ludzi (w odniesieniu do kontrolerów). Jednak, w sposób humorystyczny, główny bohater wykorzystuje jeden tramwaj do własnych celów. Kładąc na torach zegarek marki Ruhla, niechciany, a nawet obraźliwy dla artysty prezent, dokonuje jego zniszczenia, co sprawia mu niebywałą satysfakcję.
Narrator może jest trochę takim dziwacznie wypowiadającym się chłopakiem, który chce odnaleźć w życiu pasję przez obecność na scenie i błyskotliwą karierę naukowca. Rozczarowuje się, i to nie raz, ale jest uparty. A przy tym, ze swoimi szalonymi pomysłami, po prostu sympatyczny.
Myślę, że Madame spodoba się ludziom w różnym wieku, jeśli tylko nie przerażają ich długie zdania w powieści :-). Młodsi dostrzegą w powieści więcej z romansu, a z wiekiem dostrzegą w nim diagnozę PRL-owskiej rzeczywistości.

Najcenniejszy skarb w mojej bibliotece - dedykacja Autora
Antoni Libera, Madame, Znak, 1999

Komentarze

  1. Świetna dedykacja, gratuluje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dedykację udało mi się zdobyć na wykładzie, jaki Autor miał wtedy w Łodzi, gdzie studiuję. Wykład był autorskim spojrzeniem na współczesną literaturę, a przede wszystkim na dominującą w niej dekonstrukcję: języka, wartości, struktur narracyjnych. Niestety podczas dyskusji nie udało mi się zabrać głosu. Kiedy podbiegłam do Autora i powiedziałam mu, że doświadczenie konstrukcji wydaje mi się podstawową cechą, jaka podoba mi się w literaturze, a wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że właśnie w taki sposób można połączyć wiele moich ulubionych lektur, Autor zatrzymał się z piórem nad moim egzemplarzem "Madame" i spytał mnie o imię. Stąd dedykacja z "konstrukcją" :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz