Herbert zebrał w jednym tomie szkice o początkach i
rozkwicie zachodnioeuropejskiej kultury i sztuki. To spojrzenie na Włochy i
Francję z perspektywy człowieka wrażliwego, uznawanego jednak na Zachodzie za barbarzyńcę. Bo
przecież Polska była krajem zza Żelaznej Kurtyny.
Szkice są uporządkowane chronologicznie – od naskalnych
rysunków w Lascaux aż do upadku Bizancjum, czyli końca średniowiecza. Jest w
nich dużo prostego, czystego zachwytu
nad sztuką, który bardzo przypadł mi do gustu. Mimo tego, że autor nazwał
Henryka Siemiradzkiego twórcą kiczowatym. Mam słabość do jego sielanek
rzymskich, nawet jeśli na tle innych malarzy Siemiradzki wypada słabo. Jednak
wracając do Barbarzyńcy…
Herbert nie tylko mówi o tym, co widzi, ale też
fantastycznie opowiada o specyfice twórczości średniowiecznej. Szczególnie
godny uwagi jest szkic o budowie gotyckich katedr. Katedr budowanych według
wiary, a nie projektów architektonicznych. To wszystko okraszone jest
plastycznym językiem i fascynacją autora wszystkim, co związane ze sztuką. Stąd
wiele porównań twórczości różnych artystów, przywoływania nazwisk, budowli,
muzeów. Działa to jednak na korzyść zbioru i może stanowić doskonały wstęp do
kształtowania swojego gustu malarskiego czy architektonicznego. Herbert wciąga
nas w podróż po Europie, by spotkać wiele osób oraz poznać ich dzieła, które wpłynęły
na obecny artystyczny charakter Europy.
Zbigniew Herbert, Barbarzyńca w ogrodzie, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1996.
Komentarze
Prześlij komentarz