Trzy nowele wyjątkowego współczesnego polskiego pisarza, jak
celnie opisuje wydawca, łączą ze sobą czas, przestrzeń i przeznaczenie.
Retrospektywność wydaje się być cechą Antoniego Libery. W tym tonie utrzymane są
dwie jego powieści – Madame oraz Godot i jego cień. W przypadku tych
miniatur literackich powrót do przeszłości jest ich podstawową zasadą
kompozycyjną.
Tytułowa nowela Niech
się panu darzy zaskakuje czytelnika zbiegami okoliczności. Polak, który
ucieka od tak ważnych w polskiej kulturze świąt Bożego Narodzenia, właśnie
zagadkową ironią losu
zostaje zmuszony do uzmysłowienia sobie ich niezwykłości.
Na własnej skórze doznaje, jak wiele mógł stracić przez lata nieuczestniczenia
w magii wigilijnych wieczorów. Punktem kulminacyjnym jest wykonany przez niego,
na chybił trafił, telefon z budki gdzieś w Amsterdamie. I ktoś, zupełnie
szczerze, składa mu świąteczne życzenia.
Drugi utwór, Widok z góry i z dołu, to opowieść o mężczyźnie, który jako dziecko widział budującą się od podstaw dzielnicę Warszawy, Żoliborz. Po wielu latach wraca do tych miejsc. Ta nowela, dokładnie przemyślana kompozycyjnie, zawiera w sobie wartościowanie przestrzeni – „góra” kulturowo związana z pozytywnymi, a „dół” – z negatywnymi wrażeniami. Ponadto – młodość, w której główny bohater utrwalił w sobie wzniosłe widoki, skontrastowana ze starością, która niszczy te wspomnienia. I jeszcze kontrast pomiędzy tym, co nowe, powstające z nadzieją na lepsze życie, i tym co stare, zniszczone w ciągu kilkudziesięciu lat brutalną rzeczywistością. Dziecięcość bohatera, w noweli związana z możliwościami wstępu tam, gdzie tylko chce (bo wuj jest projektantem dzielnicy), zostaje gwałtownie zniszczona starością. Główny bohater, wyganiany przez jakiegoś stróża, nie może nawet z bliska popatrzeć na budowle, które tak poszerzyły w dzieciństwie jego obraz świata. O ile młodość to otwartość, starość jest przedstawiona jako teren ogrodzony i poszatkowany. Całości dopełniają załączone fotografie budowy nowej dzielnicy oraz jej obecnego stanu, tak dalekiego od ideałów ojców budowniczych.
W ostatniej noweli, Toccacie C-dur, czytelnik poznaje chłopaka uczęszczającego do szkoły muzycznej, który, świadomy swoich ograniczeń (uważa się za wytrwałego, ale pozbawionego talentu), dodatkowo nie do końca wierzy w siebie. Dostaje od profesora fortepianu karkołomne zadanie zagrania Toccaty Schumanna. Dojrzewa do tego utworu, udaje mu się opanować go w stopniu bardzo dobrym, jednak w kulminacyjnym momencie dopada go zwątpienie i – rezygnuje. W tym utworze Antoni Libera daje odbiorcy poznać, jaką posiada niezwykłą umiejętność pisania o muzyce, której przedsmak dał już kilkanaście lat temu, pisząc Madame. Nawet czytelnik, który nie zna się na muzyce, (np. ja) dostrzega w Toccacie to wszystko, o czym mówi narrator. Nawet jeśli nigdy Toccaty nie słyszał.
Polecam ten tryptyk wszystkim, którym we współczesnej literaturze brakuje harmonii formy i klasycznie poprawnego języka. Wszystkim, którzy odczuwają tęsknotę za prostym, a jednak głębokim przekazem.
Pierwszą nowelę z tego zbioru można przeczytać na: http://kultura.dziennik.pl/artykuly/196265,niech-sie-panu-darzy.html
Antoni Libera, Niech się panu darzy, Wydawnictwo Więź, 2013
Drugi utwór, Widok z góry i z dołu, to opowieść o mężczyźnie, który jako dziecko widział budującą się od podstaw dzielnicę Warszawy, Żoliborz. Po wielu latach wraca do tych miejsc. Ta nowela, dokładnie przemyślana kompozycyjnie, zawiera w sobie wartościowanie przestrzeni – „góra” kulturowo związana z pozytywnymi, a „dół” – z negatywnymi wrażeniami. Ponadto – młodość, w której główny bohater utrwalił w sobie wzniosłe widoki, skontrastowana ze starością, która niszczy te wspomnienia. I jeszcze kontrast pomiędzy tym, co nowe, powstające z nadzieją na lepsze życie, i tym co stare, zniszczone w ciągu kilkudziesięciu lat brutalną rzeczywistością. Dziecięcość bohatera, w noweli związana z możliwościami wstępu tam, gdzie tylko chce (bo wuj jest projektantem dzielnicy), zostaje gwałtownie zniszczona starością. Główny bohater, wyganiany przez jakiegoś stróża, nie może nawet z bliska popatrzeć na budowle, które tak poszerzyły w dzieciństwie jego obraz świata. O ile młodość to otwartość, starość jest przedstawiona jako teren ogrodzony i poszatkowany. Całości dopełniają załączone fotografie budowy nowej dzielnicy oraz jej obecnego stanu, tak dalekiego od ideałów ojców budowniczych.
W ostatniej noweli, Toccacie C-dur, czytelnik poznaje chłopaka uczęszczającego do szkoły muzycznej, który, świadomy swoich ograniczeń (uważa się za wytrwałego, ale pozbawionego talentu), dodatkowo nie do końca wierzy w siebie. Dostaje od profesora fortepianu karkołomne zadanie zagrania Toccaty Schumanna. Dojrzewa do tego utworu, udaje mu się opanować go w stopniu bardzo dobrym, jednak w kulminacyjnym momencie dopada go zwątpienie i – rezygnuje. W tym utworze Antoni Libera daje odbiorcy poznać, jaką posiada niezwykłą umiejętność pisania o muzyce, której przedsmak dał już kilkanaście lat temu, pisząc Madame. Nawet czytelnik, który nie zna się na muzyce, (np. ja) dostrzega w Toccacie to wszystko, o czym mówi narrator. Nawet jeśli nigdy Toccaty nie słyszał.
Polecam ten tryptyk wszystkim, którym we współczesnej literaturze brakuje harmonii formy i klasycznie poprawnego języka. Wszystkim, którzy odczuwają tęsknotę za prostym, a jednak głębokim przekazem.
Pierwszą nowelę z tego zbioru można przeczytać na: http://kultura.dziennik.pl/artykuly/196265,niech-sie-panu-darzy.html
Antoni Libera, Niech się panu darzy, Wydawnictwo Więź, 2013
To świetny zbiorek, także polecam:)
OdpowiedzUsuń