Czytelnik widzi w Koniokradach
wiele obrazów typowych dla Stanów Zjednoczonych na początku XX wieku. Pojawiają
się samochody, nieufni temu wynalazkowi patrzą ze zdziwieniem na osoby, które
poruszają się za ich pomocą. Pojawia się nawet rozporządzenie w niektórych
miejscowościach, zakazujące jeżdżenia samochodem po centrum, z uwagi na
płoszące się konie. Są błotniste drogi, pociągi jadące z Zachodu na Wschód i
oczywiście wyścigi konne. Troje bohaterów, którzy właśnie „automobilem”
wyruszają w drogę (chłopiec, stangret i młody mężczyzna zafascynowany
motoryzacją), są jak potomkowie Europejczyków zdobywający nowe terytoria. Gdy
tracą samochód,
bezprawnie „pożyczony” od dziadka chłopca, trafiają na wyścig. Główny
bohater nauczy się nie tylko jeździć konno (samochodem już umiał), ale też dowie
się w ciągu tych kilku dni wiele o świecie – o matactwach, wstydzie, honorze, a
wreszcie o swojej tęsknocie za domem. Wracając do rodzinnej miejscowości,
poczuje, jak bardzo wydoroślał i że ciężko mu jest wobec rodziny z tym
wszystkim, co się stało. Trochę musiał nakłamać, żeby wyruszyć w tę podróż.
W powieści dominuje atmosfera Dzikiego Zachodu, mimo że
nie ma tutaj strzelaniny, szaleńczej jazdy konnej przez prerie czy wzmianki o
Indianach. Utwór wnosi pewien zasób wiedzy na temat kultury i wartości
obywateli Stanów Zjednoczonych w pierwszych latach poprzedniego stulecia. Dla
mnie jednak intryga związana z kradzieżą konia i utratą samochodu była nieco
naciągana, a portrety bohaterów – zbyt pobieżne.
William Faulkner, Koniokrady, Wydawnictwo TMM Polska/Planeta Marketing, 2007
William Faulkner, Koniokrady, Wydawnictwo TMM Polska/Planeta Marketing, 2007
Komentarze
Prześlij komentarz