Moja
styczność z powieściami naturalistycznymi obejmowała do tej pory jedynie
fragmenty Germinalu E. Zoli oraz, przeczytaną z trudem, Madame Bovary
G. Flauberta (czy zaliczać do tego niewielkiego grona Dżumę A.
Camusa? nie jestem pewna). Dobrze, że nie wiedziałam, przed otworzeniem
powieści T. Manna, że jest ona napisana w technice naturalistycznej, bo to
pewnie zniechęciłoby mnie do niej. A byłby to błąd.
Powieść Buddenbrookowie. Dzieje
upadku rodziny ukazuje kilka dziesięcioleci istnienia szanowanego rodu,
zamieszkałego w hanzeatyckiej miejscowości. Narrator śledzi stosunki w sferze
mieszczańskiej, obrzędy (chrzciny, śluby, pogrzeby) czy słabości nękające jej
przedstawicieli. Dokładnie opisuje nie tylko wnętrza domów, ale także rysuje
postaci – zarówno ich wygląd, jak i charaktery. Jeśli ktoś miałby problem z
odróżnieniem naturalizmu od realizmu, warto zwrócić uwagę na realistyczną
pobieżność opisu postaci (jak wyglądają Wokulski czy Połaniecki? jaki mają odcień
cery, kolor oczu, włosów? czy mieli we włosach siwe pasma? mieli wysokie czy
niskie czoła? i dalej – jakie gesty były dla nich charakterystyczne? mówili
wyraźnie, czy mieli wadę wymowy? wypowiadali się głośno i szybko czy cicho i
spokojnie? na jakie dolegliwości zdrowotne cierpieli?). Od narratora powieści
naturalistycznej czytelnik dowie się tego, co realista uznałby za zbędne,
nazbyt dokładne. Dowie się, kto cierpi na jakie schorzenie (częste napady
schizofrenii czy hipochondrii), w jaki sposób unosi brwi i co to oznacza. Dowie
się, co czuje bohater i z jakich doświadczeń to wynika.
Naturalizm dużo bardziej niż w pierwszym, jest widoczny w drugim tomie (od
7. części), przedstawiającym równię pochyłą, po której stacza się rodzina. To
praktycznie ciąg niepowodzeń, zmierzający do nieuchronnego braku męskiego
przedstawiciela Buddenbrooków. Ostatnim silnym Buddenbrookiem był Tom, który,
razem ze swoją siostrą Tonią, zajmuje zdecydowanie najwięcej miejsca na kartach
powieści. Syn Toma, który zdominował swoją osobą ostatnie fragmenty utworu, nie
nadaje się na kupca i jest to dla czytelnika jasne praktycznie od momentu
pojawienia się Jana na świecie. Brat Thomasa prowadzi natomiast nieodpowiedni
tryb życia, by uznać go za godnego kontynuatora tradycji kupieckiej.
Drugi tom zawiera mnóstwo obrazów, które są typowo naturalistyczne,
napisane z drobiazgową dokładnością badacza, a nie tylko obserwatora. Czytelnik
styka się z ciągiem dolegliwości i medycznych nazw, z brutalnym anatomicznym
opisem śmierci starej konsulowej Buddenbrook. Są także wizyty u dentysty,
zwyczajne, acz bolesne trudności w wstawaniu rano z ciepłego łóżka,
niepominięty jest fakt, że jeden z bohaterów trafia w końcu do zamkniętego
zakładu dla umysłowo chorych, wiadomo, z czego składają się zwyczajne,
codzienne posiłki mieszczan. Ciekawym rozwiązaniem literackim, zastępującym
właściwą akcję, jest opis etapów choroby, zajmujący pełen rozdział bez
wskazania ze strony narratora, kto cierpi na tyfus. Czytelnik dowiaduje się
tego kilka stron dalej, w kolejnym rozdziale. Część powieści dotycząca choroby,
opiera się na uogólnieniach, a nazwisko lekarza znanego z kart powieści,
owszem, pojawia się, ale z narratorskim podkreśleniem, że to tylko przykład
doktora walczącego o jakiegoś pacjenta. Jednak naturalizm to nie tylko
„biologiczny” aspekt powieści i jej bohaterów. To także zapis obserwacji i
uczuć postaci, słuchających lub tworzących muzykę, czy skrupulatny opis dnia w
szkole realnej, łącznie z zaznaczeniem, że opinia nauczyciela na temat uczniów
zaszczepia się, bezwiednie, w nich samych.
Chciałabym uniknąć wywołania wrażenia, że powieść Manna składa się z
opisów, bo to nieprawda. Jest to saga, w której czytelnik odnajduje
przyspieszenia akcji, miłosne i handlowe zawody, pasję i nudę. Problemy
finansowe sprzęgają się z podupadającym zdrowiem bohaterów, a wszystko jest
skrupulatnie związane z ich wyraźnie naznaczonymi (coraz słabszymi)
charakterami. W powieści nie ma nic zbędnego, każdy element – postać,
wydarzenie – są konieczne, by akcja mogła toczyć się dalej, aż nieuchronnej
utraty znaczenia rodziny Buddenbrooków.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń