Mitologie w literaturze współczesnej

Dzisiaj coś z nieco innej beczki. O literaturze, ale bardziej przekrojowo.
Do zastanowienia się nad obecnością mitologii w literaturze skłoniły mnie zajęcia na uczelni, a upewniła lektura Stu lat samotności. Po dłuższej chwili myślę sobie, że jest to zjawisko dużo intensywniej obecne w literaturze, niż mogłoby się wydawać w pierwszym momencie.
Twórcy literatury sięgają po mitologię zupełnie wprost, nie kryjąc się z tym. Do takich zaliczyć należy Herberta i jego czerpanie w utworach z tradycji starożytnych. W tym oczywiście z mitologii, czego efektem jest choćby utwór Apollo i Marsjasz o okrutnym zakończeniu pojedynku muzycznego między bogiem a satyrem. Inni tworzą mitologie i nazywają je takimi. Tutaj wymienić należy Annę In w grobowcach świata Olgi Tokarczuk. Odwołanie się do idei kobiecości zostało u Tokarczuk włożone w odrealnioną rzeczywistość. Ta sama autorka także w inny sposób tworzy kosmogonię. To chyba najlepsze określenie dla zamkniętego, samowystarczalnego świata Prawieku. A w Momencie niedźwiedzia kreuje alternatywne zasady konstytuowania świata. Mit jest toposem, który nieoczekiwanie ujawnia się u różnych autorów, w różnych epokach. Mitologizacja przestrzeni jest metodą myślenia, która nie jest specyficzna dla konkretnego autora. Jest ponad autorem. Pozwala tworzyć rzeczywistości, które niekoniecznie są fantastyczne w tradycyjnym ujęciu tego słowa. 
Mitologia nie musi obfitować w dziwne stworzenia. Musi jednak coś wyjaśniać albo udawać, że wyjaśnia. Czy nie tak się dzieje z Krakowem u Szostaka? Czy na oczach czytelnika nie powstaje nowa, alternatywna rzeczywistość? A może pokusić się o wniosek, że proza poetycka w szczególny sposób wiąże się z mitologiami? Potwierdzałaby to lektura innych poetyckich utworów zapisanych prozą: Sklepów cynamonowych oraz powieści Herty Müller. Poza tym powstają utwory, które trudno zrozumieć bez intuicji patrzenia poprzez mitologię. Nie chodzi o nic konkretnego, jak to dzieje się u Herberta, ale o gatunek, jakim jest mit. Bo jak inaczej poradzić sobie ze Snami i kamieniami jak nie przez wykorzystanie właśnie zmysłu mitologizowania świata?
Wygląda to trochę tak, że od mitologii nie można się oderwać. Tworzenie pewnej rzeczywistości jest już pewną kosmogonią. Zamknięte światy, jak w Prawieku i innych czasach czy w Stu latach samotności dodatkowo potęgują ten specyficzny rys. Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę, że literatura, wyrosła z mitów, nigdy się od nich całkowicie nie odłączyła.

PS. Jak przyjdą mi do głowy kolejne pomysły (miałam ich więcej, ale gdzieś zawieruszyłam kartkę), to dopiszę. Czekam też na sugestie ;)

Komentarze