„Moment niedźwiedzia” Olgi Tokarczuk - a gdyby tak urozmaicić świat innymi zasadami?

Moment niedźwiedzia można by nazwać programową książką Olgi Tokarczuk. To zbiór tez, na których opierają się jej powieści, na przykład Prowadź swój pług przez kości umarłych.
Autorka podważa to, co oczywiste. Podstawowe zasady rządzące światem zastępuje innymi, które okazują się całkiem możliwe. Tak powstają heterotopie.
Dalej podaje czytelnikowi zapiski z różnych podróży. Stykanie się z innością to na swój sposób kontakt z heterotopiami, alternatywami do polskości. Tokarczuk przytacza także sytuacje, w których obcokrajowcy zwracali jej uwagę na brak logiki języka polskiego. Jednak czy ktoś kiedykolwiek powiedział, że jest on logiczny? Choć to może rzeczywiście nieco dziwne, że słowo „piesi” nie jest liczbą mnogą od rzeczownika „pies”.
Zwieńczenie tego zbioru spostrzeżeń stanowią refleksje z obecności autorki w świecie literackim. Zauważa, że jej wyobrażone światy, utrwalone w powieściach, mają potencjał wnikania w rzeczywistość. W ten sposób literackie heterotopie stają się realne.
Kiedy czytałam Moment niedźwiedzia, w którym autorka w ciekawy sposób diagnozuje stan polszczyzny i polskości, miałam dziwne wrażenie, że to nie jest pozycja pisana dla rodaka Olgi Tokarczuk, tylko dla osoby, która sięgnie po tłumaczenie. Całkowicie zbędne jest wyjaśnianie, co to Wawel czy kim byli Wyszyński i Narutowicz. Czytając te nawiasowe dopiski typu „(siedziba i miejsce pochówku polskich królów)” (s. 172) czy „o prymasie Wyszyńskim (zwierzchniku polskiego kościoła katolickiego w okresie PRL)” (s. 172), zauważyłam, że autorka – zamiast pomagać w lekturze – rozbija skoncentrowanego na lekturze czytelnika. Wydaje mi się, że to już rolą tłumacza jest uzupełnić książkę w odpowiednie przypisy tam, gdzie może się wydać niezrozumiała dla obcokrajowca.

Olga Tokarczuk, Moment niedźwiedzia, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012.

Komentarze

  1. Dla mnie takie mówienie o nielogiczności języka jest zawsze trochę głupie i śmieszne. Wszystkie języki są nielogiczne i można w nich znajdywać różne takie śmiesznostki.

    Są całe strony internetowe poświęcone wypisywaniu tego i takim udawanym biadoleniu, że 'ach, jaki to nasz język nielogiczny'. I mam wrażenie, że jest w tym jakaś duma, że ten język nielogiczny. Tak jakby to był jedyny nielogiczny język na świecie, a przecież żaden język to nie matematyka, nawet niemiecki. I pełno jest na tych stronach takich retorycznych pytań, ale dlaczego mówimy 'dwa stoły' a 'pięć STOŁÓW'. Ale oczywiście nikt tak naprawdę nie chce znać odpowiedzi, bo są odpowiedzi na te wszystkie pytania. W historii języka, etymologii, gramatyce opisowej. Ja wolę czytać książki o tym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Celem Tokarczuk nie jest na szczęście mówienie, że językowi polskiemu brakuje logiki. Wręcz przeciwnie - z pewnym zainteresowaniem zapisuje pomysły znajomych obcokrajowców. Autorka wprost mówi, że jest jednojęzyczna, a polszczyzna jest jedynym systemem, w którym jest w stanie tworzyć i w którym czuje się swobodnie. I rzeczywiście Kingo - jest w tym nieukrywana duma. Podobnie jak w tym, że praktycznie każde obcojęzyczne słowo może zostać wchłonięte przez język polski i zmuszone do dopasowania się do polskiej gramatyki.
    Fakt: etymologia przynosi czasem zadziwiające odpowiedzi na proste pytania.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz