,,Sklepy cynamonowe" Brunona Schulza

Na  początek wybrałam zbiór opowiadań polskiego literata i rysownika z okresu międzywojennego. To teksty szczególne, a wrażenia przez nie wywoływane dla mnie bardzo cenne. Opowiem o wpływie, jaki ma na mnie proza kreacyjna Brunona Schulza.
 Z Schulzem zetknęłam się dosyć późno, bo dopiero na początku liceum i od razu zachwyciła mnie wrażliwość tego twórcy. Jego naśladowanie odbioru świata widzianego oczami dziecka ma w sobie mnóstwo wdzięku. Narrator uświadamia odbiorcy, czym różni się świat młodego człowieka od pojmowania otoczenia przez dorosłych. Czyni to stosując intensywnie hiperbole oraz peryfrazy, gdy zwykłe słowa nie wystarczają, by udowodnić wielkość natury i żywego organizmu, jakim jest miasto. To właśnie cechy języka narratora sprawiają, że Sklepy cynamonowe są kreacją rzeczywistości zupełnie już obcej dorosłemu odbiorcy. Zbiór opowiadań Schulza pozwolił mi powrócić do wrażeń, które cały czas tkwiły na dnie mojej świadomości, ale przysłoniło je przyzwyczajenie do świata.
Naturalna fascynacja, jaką wobec rzeczywistości przejawia mały chłopiec, ma niezwykły urok, który sprawił, że od razu zakochałam się w tych opowiadaniach. Podążając drogą wyznaczoną przez bohatera, staram się dostrzegać zjawiska, których piękno w pewnym momencie życia niestety przestałam zauważać. Kiedy nastawiam swoje zmysły na zupełnie inny odbiór informacji, za każdym razem mam szansę przeżyć niezwykłą przygodę. I jest w tym oddziaływaniu coś pięknego. Narrator zaprasza mnie do rzeczywistości złożonej z barw i dźwięków, które dorosły człowiek nieświadomie odrzuca. Język opowiadań zmusza do innego sposobu myślenia, na przykład przez opisanie wakacji sformułowaniem: „wielka księga, której wszystkie karty pałały od blasku i miały na dnie słodki do omdlenia miąższ złotych gruszek”. Sposób opisu, metaforyka i porównania wywołują wspomnienia, a sam styl tego zbioru sprawia, że nawet czytając go w zatłoczonym pekaesie, uśmiecham się do siebie, bo budzi się we mnie dziecięca radość z obserwacji otoczenia i zdziwienie porządkiem natury i cywilizacji.
Świat, w którym żyje narrator, mimo że (a może dlatego że?) w gruncie rzeczy jest zwyczajny, wymusza na nim stosowanie w opisie odpowiednio patetycznych określeń. Stąd porównywanie ojca do Boga, który stwarza materię, tak żywą, jak ludzie i zwierzęta. To dlatego też chłopiec uważa, że słonecznik jest tak duży, bo cierpi na przerost tkanek. Do opisu takich wrażeń potrzebny jest szeroki zasób słów, często takich, których rzadko używają nawet dorośli. Schulz uświadamia każdemu z osobna wielkość dziecięcej wyobraźni i to, jaki smutek w każdym dziecku wywołuje fakt, że nie potrafi opisać słowami swoich obserwacji. Narrator Sklepów cynamonowych otrzymał tę niezwykłą szansę i efekt jest zachwycający.
Wyobrażenia dziecka to nieustanne hiperbolizacje, także w kwestii pojmowania czasu i przestrzeni. I właśnie jednym z moich ulubionych fragmentów jest ten, w którym chłopiec opowiada o labiryncie mieszkań w swojej kamienicy. O tym, że zapomina o celu wyprawy, żeby „po wielu dniach, o jakimś szarym świcie, przypomnieć sobie wśród wyrzutów sumienia dom rodzinny”. Czas dla dziecka jest zjawiskiem w nieskończoność rozciągliwym, czymś związanym z wrażeniami, nie z faktami. Podobnie się dzieje z dostępną dziecku przestrzenią – kamienica to coś dużego, a całe miasto to już żywy, fascynujący twór, wijący się i wciąż zmieniający swój układ.
Urocza jest postawa narratora wobec jego własnych wypraw do miejsc, których nie powinien odwiedzać. Tak na przykład używa bezosobowej formy zarówno opisując zwiedzanie kamienicy jak i pokojów w mieszkaniu. Chłopiec wstydzi się i opisuje to wszystko w taki sposób, jakby zwiedzanie opuszczonych pomieszczeń było przypadkowe i nie wiązało się bezpośrednio z nim samym: „Nieraz otwierano przypadkiem którąś z izb zapomnianych i znajdywano ją pustą. Lokator dawno się wyprowadził, a w nietkniętych od miesięcy szufladach dokonywano niespodzianych odkryć”. Narrator naiwnie sądzi, że odbiorca uwierzył w tę bezosobowość.
U Schulza nie są ważne wydarzenia, tylko język, który jest w stanie tworzyć złożone, oniryczne rzeczywistości. Za każdym razem, kiedy czytam te opowiadania, jest mi niezmiernie przykro, że żadne dziecko nie posiada zasobu słownictwa odpowiedniego do świata, jaki ono dostrzega.


Komentarze